czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział 3

Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Dokładnie dzwonek otrzymanego sms'a. Chwyciłam telefon do ręki i odczytałam wiadomość 
- Złamaliście przysięgę. Będziecie teraz okłamywać przyjaciółki? Nie wiecie, że prawda zawsze wychodzi na jaw, a ściany mają oczy? Powinno mnie to cieszyć, że moje dwie ulubione laleczki są razem ale to też może doprowadzić do mojego upadku, a do tego nie możemy dopuścić. Cóż, daję wam 5 dni na powiedzenie im tego sekretu lub sam wyślę im dowody. Miłego dnia "księżniczko" - przeczytałam i mówiąc szczerze to spodziewałam się tej wiadomości. Może nie o takiej treści ale od tego faceta. Postanowiłam odpisać mu.
- Skoro masz do mnie zaufanie powinniśmy się spotkać i porozmawiać w cztery oczy, a nie komunikować się przez telefon w czasach w których istnieją podsłuchy. - wystukałam na ekranie i odłożyłam telefon na biurko. Wyjęłam z szafy swoją ulubioną bluzę i shorty. Związałam włosy w kucyk i chwyciłam telefon sprawdzając czy otrzymałam odpowiedź od mojego "prześladowcy" jeśli tak było go mozna nazwać. 2 nie odczytane sms'y. Jeden od Kyla, a drugi od osoby która nie daje mi spokoju. Stwierdziłam iż najpierw odczytam wiadomość od tego drugiego. 
- Cóż, myślisz rozsądnie lecz skąd mogę mieć pewność, że kiedy mnie poznasz nie podasz mnie na policję? Jeśli chcesz udowodnić swoją wierność to czekaj na swoje pierwsze zadanie ode mnie. - bałam się co za zadanie może mi dać. Zabić kogoś, porwać małe dziecko lub może coś gorszego. Wszystko było możliwe. 
- Przyjdę do ciebie za dziesięć minut i obejrzymy jakiś film. Przyniosę lody. - przeczytałam wiadomość od Kyla. Uśmiechnęłam się do siebie i zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie, a po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Westchnęłam i wstałam by otworzyć.
- Cześć królewno. - powiedział wchodząc i delikatnie mnie całując. 
- 5 dni Kyle. Wiesz o tym, prawda? - zapytałam zamykając drzwi. 
- Wiem ale nie mam pojęcia jak to zrobimy. One będą złe. 
- Nie będą, nie będzie źle. Chyba nie chcesz się ze mną spotykać tylko w twoim lub moim domu, a w pozostałych miejscach udawać, że nic między nami nie jest. - weszłam do kuchni i wyjęłam łyżki do lodów, a chłopak w tym czasie włączał film. Usiadłam obok niego i wtuliłam się w niego otwierając pudełko lodów ciasteczkowych. Kyle pocałował mnie w głowę. 
- Kyle. Powiedź mi o co w tym wszystkim chodzi? 
- Serio chcesz wiedzieć? - zapytał. 
- Eee... Oczywiście, że tak. 
- W tym wszystkim chodzi o ciebie. Wziął sobie mnie na pierwszy cel tylko dlatego, że znam cię najlepiej. - powiedział przytulając mnie mocniej. 
- Więc tylko po to ze mną jesteś? 
- Jestem z tobą, bo serio cię kocham Viol. - szepnął
- Jestem problemem, jestem tym jebanym powodem przez który masz kłopoty. Jestem cholernym problemem. - szepnęłam
- Nie mów tak. Cieszę się, że, nie siedzisz w tym sama. Bałbym się o ciebie. - powiedział patrząc na mnie. Po chwili zbliżył się bardziej i pocałował mnie. 
                                                                         ***
Dni mijały szybciej inż zwykle. Został nam dzień do powiedzenia im prawdy.
- Już wiesz jak to zrobimy? - Kyle szturchnął mnie podając mi kubek z kawą.
- Podejdziemy do nich i im to powiemy. Proste. - ruszyłam przed siebie w stronę wejścia głównego do szkoły. 
- Czekaj. - chwycił mnie za dłoń - Chcesz tak tam iść i im wszystko powiedzieć?
- Dokładnie. - wyrwałam się i szłam dalej.
- Violet, zastanów się. - szłam dalej nie słuchając go. Weszłam do budynku szkoły i zaczęłam szukać przyjaciółek. Przedzierałam się przez tłum ludzi chodzących po korytarzu.
- April. - krzyknęłam widząc dziewczynę. Podbiegłam do niej.
- Co tam? - uśmiechnęła się zamykając swoją szafkę.
- Gdzie Sophie? - zapytałam idąc za nią do sali biologicznej.
- Tam. - wskazała na ostatnią ławkę. Chwyciłam April za rękę i poszłam z nią do Soph.
- Słuchajcie. - zaczęłam
- Czy to nie może poczekać? Właśnie umawiam się z Jasonem. - Sophie nie odrywała wzroku od telefonu. W tym momencie do sali wszedł Kyle.
- Nie, nie może. To ważne, słuchajcie. - chłopak chwycił mnie za rękę i pociągnął do tyłu.
- Może lepiej jak on im o tym powie?
- Mam plan, a ty mi w tym nie przeszkodzisz. - warknęłam i znów podeszłam do dziewczyn, które rozmawiały i śmiały się - Jestem z Kylem. - głośno przełknęłam ślinę, gdy obie spojrzały na mnie nic nie mówiąc. Cisze przerwała Hayley wchodząc do sali razem z Arią.
- Wiedziałyśmy, że tak będzie. Byliście to znaczy jesteście ze sobą bardzo blisko. - powiedziała po chwili Sophie zdejmując nogi z ławki - Gratuluję. - uśmiechnęła się.
Odwróciłam się i podeszłam do Kyla
- Widzisz? Jest dobrze. - powiedziałam podnosząc wzrok na Arię przyglądającą nam się. Hayley i Aria. Dwie najlepsze przyjaciółki. Dwie największe suki jakiekolwiek poznałam. Lubiły szukac awantur, a jak nie mogły nic znaleźć to same zaczynały - Czuję, że jak nie przestanie się na nas gapić to wstanę i jej przywalę. - powiedziałam siadając w swojej ławce, która stała przy ścianie. Za ławką April, przed Sophie i na lewo od Kyla.
- Pogadam z nią, ok? - Kyle wstał i podszedł do Hayley i Ari.

                                                                            Kyle POV
- Pogadam z nią, ok? - wstałem i podszedłem do dziewczyn. - Zrobiła to co on chciał.  Teraz chyba może na niej polegać.- powiedziałem.
- To nie wystarczy. Ogólnie to miałeś rację by jej w to nie mieszać. Wygląda na słabą. - Aria oparła się o swoją ławkę.
- On ją wybrał i wybrał dobrze. Jednak nie jest taka głupia i bezsilna. Może być nawet silniejsza niż my wszyscy razem,  więc musimy uważać. - Hayley podeszła do nas.
- Macie racje. Nie jest. Ale musi się dowiedzieć co się dzieje póki jeszcze nie zaczęła działać na własną rękę. Ona jest typem dziewczyny która nie da za wygraną. Prędzej czy później będzie chciała się dowiedzieć i albo dowie się od nas albo dowie się sama. Pogadajcie z nią póki nie jest za późno. - odwróciłem się i odszedłem do swojej ławki - Załatwione. - uśmiechnąłem się do Violet, gdy zadzwonił dzwonek na lekcje, a nauczyciel wszedł do sali.
                                                                         ****

                                                                         Violet POV
 Wyszłam z sali razem z przyjaciółmi.
- Idźcie już, dogonię was. - uśmiechnęłam się do nich i podeszłam do mojej szafki. Odłożyłam do niej niepotrzebne książki i zamknęłam ją. Nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramię i ciągnie za sobą. - Co do cholery? - krzyknęłam
- Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej musisz siedzieć cicho i pod żadnym warunkiem nie możesz zacząć działaś na własną rękę. Wszystkiego dowiesz się później. Czekaj na dalsze informacje od niego i póki co nie masz się czym przejmować. Jesteś nietykalna, nie masz się o co martwić. Nawet nie wyobrażasz sobie jak wiele ludzi teraz cię obserwuje i będzie gotowe stanąć w płomieniach by nawet włos nie spadł ci z głowy. Nie wtajemniczaj nikogo w to co dzieje się teraz w twoim życiu. Kyle jest z tobą i to najważniejsze. - Spencer zaczęła szeptać mi do ucha - On wie co się dzieje ale nie może ci jeszcze o tym powiedzieć. I tak już za dużo wiesz. Trzymaj się go. Odbieraj każdego sms'a i połączenie od Pana Montgomery i rób to co będzie ci kazał. - dokończyła i odeszła. Spencer wygląda jakby była jedną z tych co Hayley i Aria i nawet czasem z nimi rozmawia ale nie jest taka. Może gdyby nie uciekała tak przed wszystkim to byłybyśmy przyjaciółkami.
Odetchnęłam i ruszyłam w stronę stołówki. Kiedy już tam byłam usiadłam obok Kyla.
- Rozmawiałam ze Spencer. - szepnęłam mu do ucha.
- Wiem. Mam nadzieję, że ją posłuchasz. - odpowiedział również szeptem.
                            
                                                                 

niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 2

- Może mówił prawdę. Zoe ma czerwoną szafę. – powiedziała Sophie biorąc łyk kawy.
- Kiedy z nim rozmawiałam był zaskoczony, że ktoś do mni dzwonił. Jakby wiedział o co chodzi ale nie wiedział czemu ja jestem w to zamieszana. – powiedziałam siadając obok przyjaciółek na łóżku April.
- Może to ktoś komu podpadłaś? - wtrąciła April
- Gdyby tak było to umarłabym pierwsza, a on obiecał, że mnie nie skrzywdzi. – nagl usłyszałam dzwonek telefonu. Numer zastrzeożony. Odrzuciłam chyba już dziesiąty raz dziś.
- Kto to? - Sophie próbowała wyrwać mi telefon
- Nikt. – pokręciłam głową i usłyszałam odgłos sms'a
- Przeczytaj głośno – szturchnęła mnie April
- Grzeczna dziewczynka – zaczęłam – Robisz tak jak kazał twój chłoptaś. Nie odbierasz. To znaczy, że mogę na tobnie polegać. Nie dam ci spokoju. Ale nie mów też za dużo April i Sophie. Obiecałem, że nie skrzywdzę ciebie ale nic nie mówiłem o nich – skończyłam rzucając telefonem na drugi koniec łóżka – Kurwa. - skynęłam i wycyliłam się po telefon by zadzwonić do Kyla.
- O co w tym wszytkim chodzi – April ścisnęła mocniej swój kubek z herbatą. Kiedy mówiłam im o całej tej sprawie miałam szczerą nadzieję, że April coś wymyśli. Zawsze myślała najbardziej realistycznie i mała dobre pomysły.
- Kyle. Masz przyjść do April. Teraz. - krzyknęłam do telefonu i rozłączyłam połączenie z przyjacielem.
Siedziałyśmy robiąc wspólną burzę mózgów. Może i miałam wrogów ale nie do tego stopnia. Tym bardziej, że nie mogę tego psychopaty uważać za wroga skoro jest wobec mnie łagodny i nie ma złych intencji. Po chwili do pokoju wszedł Kyle. Przywitał się z nami i usiadł obok mnie kładąc rękę na moim udzie.
- Co jest mała? - spytał patrząc mi w oczy.
- Boję się. Wiem, że jestem bezpieczna ale i tak cholernie się boję. O Soph, o April, o rodzinę, o Ciebie. Nie masz się czego bać. Możesz nam powiedzieć jeśli coś wiesz. Kyle pomóż. – położyłam mu dłoń na policzku, a chłopak delikatnie się odsunął kręcąc głową.
- Dzwonił?
- Nie odbierałam ale napisał sms'a. – powiedziałam podając przyjacielowi telefon.
- Chodź. – chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić ku wyjściu
- Gdzie idziemy?
- Wychodzimy i idziemy do mnie.

----

Siedziałam na łóżku Kyla pijąc wodę. Patrzyłam na chłopaka, który chodził nerwowo po pokoju.
- Siadaj do cholery, bo mnie denerwujesz. – krzyknęłam.
- Myślę co by on od ciebie chciał.
- Nie wiem. Ale zgodzę się na wszystko byle nic ci się nie stało. - podeszłam do chłopaka i objęłam jego twarz dłońmi.
- Viol – jęknął patrząc mi w oczy – Przepraszam, gdyby nie ja to nie byłabyś w to zamieszana. To wszystko to moja wina. - odsunął się i usiadł na łóżku. Usiadłam za nim i mocno go przytuliłam.
- O czym ty mówisz?
- Nie ważne. - mruknął, a ja oparłam głowę na jaego ramieniu przytulając się jeszcze bardziej – Viol?
- Tak? - spojrzałam na niego na co ten odwrócił się do mnie i spojrzał w oczy. Robił to często i tłumaczył to tym, że moje oczy mają coś magicznego na co lubi patrzeć. Nie przeszkadzało mi to. Kiedy tak robił zapominałam o wszystkim. Czułam się bezpieczna i nie bałam się zupełnie niczego.
- Jeśli cokolwiek by się stało ale na to nie pozwolę – zaczął delikatnie wzdychając – To chcę byś wiedziałam, że – urwał i zaczął się śmiać – Od tak dawna chcę to powiedzieć, a próbuję dopiero teraz, gdy robi sie niebezpiecznie. Zawsze umiałem idealnie wybierać momenty.
- Co mam wiedzieć Kyle?
- Nie umiem ci tego powiedzieć, bo jestem ppierdolony ale pamiętaj, że zawsze będę i nigdy cię nie zostawię. Mimo wszystko. – uśmiechnął się.
- Wiem to. Z mojej strony możesz liczyć na to samo.
Szczerze to w głowie miałam skrytą nadzieję, że powie mi, że mnie kocha, że jestem dla niego wszystkim. Podobał mi się już od 2 lat. Może traktowałam go jako przyjaciela, gdy on próbował obić krok do przodu ale się bałam, że coś pójdzie nie tak i go stracę.
- Chyba już pójdę. - szepnęłam i wstałam z łóżka kierując się w stronę drzwi.
- Poczekaj. – Kyle wstał i złapał mnie za nadgarstek – Musisz iść? Lubię sędzać z tobą czas. Możemy pograć w karty lub scrabble. Dam ci wygrać jeśli chcesz. - zaśmiał się.
Stał kilka centymetrów ode mnie. Jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko. Nagle poczułam jak robi mi się gorąco. Jedna strona podpowiadała mi "Pocałuj go. Skoro siedzi ci na ogonie morderca to już nic gorszego nie może cię spotkać", a druga mówiła "Poczekaj. Jeśli będzie chciał sam cię pocałuje. Nie naciskaj. Może on potrzebuje czasu". Uśmiechał się. Tak cholernie słodko się uśmiechał. Był moją definicją perfekcji. Zrobił krok bliżej tak by nasze czoła się stykały.
- Pamiętasz jak mówiłem, że masz w oczach coś magicznego i dlatego w nie cały czas patrzę? Kłamałem. Patrzę w nie, bo są jedynym oknem na cały mój świat. Na coś co jest dla mnie ważne.
Stałam patrząc na niego i zupełnie nie orientując się co się dzieje. Zawiesiłam się. Brawo Violet, wyłączasz się w prawdopodobnie najlepszym momencie w twoim życiu. Jesteś genialna, brawo. W myślach policzkowałam sama siebie.
- Chcę byś wiedziała – zaczął, a ja poczułam, że zaczynam wszystko rozumieć i jednak ja i mój mózg potrafimy się czasem dogadać – Że mimo wszystko – znów urwał. Zaczęłam w głowie pytać się sama siebie czy tak samo wyglądam ja stojąc przy nauczycielce z matematyki i odpowiadając na pytania na które nie znam odpowiedzi. Chyba jednak w moim przypadku wygląda to bardziej komicznie – Kocham cię bardzo mocno. - w duchu skakałam jak mały zając. Jednak czekanie się opłaciło. Te 2 lata ukrywania tego wszystkiego jednak nie poszły na marne. Nagle zbliżył swoje usta do moich. Zawachał się ale po krótkim czasie pocałował mnie. Od zawsze, gdy patrzyłam na jego twarz zastanawiałam się jak on całuje i jak smakują jego usta. Teraz wiem, że jest idealnie. Odsunął się ode mnie.
- Przepraszam Violet. Powinienem dać ci czas na odpowiedź. – zaczął się tłumaczyć.
- Oh zamknij się. - mruknęłam i znów złączyłam nasze usta.
Kyle położył dłonie na moich biodrach.
- Nie mówmy narazie nic dziewczyną. – przerwałam pocałunek – One mogą być złe, bo złamaliśmy przysięgę, że nikt z nas nigdy nie zakocha się w osobie z naszej paczki.
- Jak długo będziesz chciała to ukrywać? - spytał.
- Tak długo jak będzie trzeba.

piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 1

" Kolejne 5 osób zaginęło w nie wyjaśnionych okolicznościach. Policja twierdzi iż może stać za tym ta sama osoba"
- Uważaj na siebie Violet. Słyszysz co teraz się dzieje - powiedziała mama podając mi talerz z śniadaniem
- Potrafię sobie sama radzić mamo - uśmiechnęłam się lekko.
- Ja wiem, ale boję się o ciebie Viol - powiedziała opiekuńczo. Wstałam z krzesła i podniosłam moją torbę szkolną - Co ze śniadaniem?
- Musze już iść mamo - pocałowałam ją w policzek - Zjem na obiad - zaśmiałam się i wyszłam z domu. Szłam spokojnie patrząc w ziemie. Ziemia była dużo ciekawsza niż te wszystkie fałszywe twarze które mnie otaczały. Na całym świecie były tylko 3 osoby którym mogłam ufać bezgranicznie. Moi najlepsi przyjaciele. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Gwałtownie się odwróciłam.
- Kyle do jasnej cholery - krzyknęłam - Wystraszyłeś mnie.
- Nie krzycz tak. Jeszcze twój ojciec usłyszy. On mnie nie lubi.
- On nie lubi żadnego chłopaka którego lubię ja - wzruszyłam ramionami idąc dalej w kierunku szkoły.
- Serio tam idziesz? Nie zrywamy się? - zatrzymał mnie
- Musze tam iść. Mam 250 godzin nie obecnych w tym 155 nieusprawiedliwionych. Jeszcze godzina i w wakacje będę się mogła pożegnać ze wszystkim. - mruknęłam, a chłopak puścił mnie i stanął obok - Tez idziesz? - zapytałam
- Ktoś musi cię pilnować. Co jeśli zaatakuje cię ten psychopata?
- Dam sobie radę - uśmiechnęłam się - Po szkole idziemy do ciebie?
- Tak, a poza tym tobie nic nie grozi. On na pewno cię nie skrzywdzi - mruknął - Chodźmy już. bo sie spóźnisz

                                                                     ---
weszliśmy do domu chłopaka
- Dzień dobry - przywitałam się z jego rodzicami po czym poszliśmy na górę. Wbiegłam do jego pokoju i wskoczyłam na łóżko. - Masz fajnych rodziców i mega miękkie łóżko - zaśmiałam się.
- Chcesz coś do picia? - zapytał siadając obok mnie
- Wodę z lodem - uśmiechnęłam się, a Kyle wstał i wyszedł z pokoju. Wstałam z łóżka i zaczęłam chodzić po pomieszczeniu. Nagle zobaczyłam czerwony materiał. Należę do ciekawskich, więc wyjęłam go z pomiędzy książek. Odwinęłam materiał i zobaczyłam pistolet, nóż oraz czerwone plamy które wyglądały na krew. Nie wiedziałam po co mu to w szczególności, że znamy się już długo i mówimy sobie wszystko.
- Co ty robisz? - krzyknął Kyle wchodząc do pokoju
- Co to jest?
- To do samoobrony. Jakby ktoś włamał się do domu w nocy.
- A plamy krwi? - spytałam, a chłopak zaczął się śmiać
- To nie plamy krwi. Ta szmata była przy malowaniu pokoju Zoe. Ona chciała mieć czerwoną szafę, więc tata postanowił spełnić jej marzenie i zaczął malować ale wylał farbę i pokapało na szmatę. To wszystko przez to, że moja siostra ma głupie pomysły - powiedział biorąc ode mnie broń - Schowam to, lepiej byś nie miała tego w rękach - uśmiechnął się i schował materiał z bronią. Odsunęłam się i usiadłam na łóżku biorąc do rąk szklankę z woda. 
- Ok - szepnęłam i wzięłam łyka wody.
- Wierzysz mi tak? -usiadł obok mnie
- Oczywiście - uśmiechnęłam się lekko.

                                                                 ***
Wracałam do domu cały czas myśląc po co mu ta broń. Przecież takich rzeczy nie powinien mieć w pokoju nastolatek. Nie wiadomo co zrobi, gdy będzie pijany czy wściekły. Skąd on mógł też wiedzieć czy ten morderca nic mi nie zrobi. Przecież nie przewiduje przyszłości i nie wie co się stanie. Weszłam do domu.
- Jestem - powiedziałam wchodząc do salonu, siadając na kanapie i przykrywając się kocem.
- Przynieść księżniczce pudełko lodów czekoladowych i włączyć pierwszy sezon Pretty Little Liars? - mama podeszła i pogładziła mnie po głowie. 
- Proszę - uśmiechnęłam się szeroko do mamy na co ta wstała i podeszła do telewizora włączając mój serial.
- Lody przyniosę zaraz - uśmiechnęła się do mnie.
Leżałam uważnie oglądając serial, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Numer był zastrzeżony.
- Halo? - odebrałam.
- Jesteś jedyną osobą o której nawet nie pomyślę by zranić - powiedział męski głos i się rozłączył. Kyle miał racje. To musiał być ten psychopata. Poczułam jak serce zaczyna bić mi mocniej ze strachu. Skąd on o tym wiedział. Skąd ten morderca miał mój numer? To wszystko zaczyna być coraz straszniejsze. Wstałam z kanapy, wyłączyłam telewizor i pobiegłam do swojego pokoju. Położyłam się i włączyłam piosenkę Ciary - I Bet, która należała do moich ulubionych i do tych przy których łatwiej mi było się uspokoić.
- " I love you but I won't be a fool for you. That is just something that I wouldn't do, bae " - zaczęłam śpiewać wraz z piosenką. Patrzyłam w sufit i myślałam. Uwielbiałam te momenty, gdy byłam w pokoju tylko ja i piosenki, który działały na mnie kojąco. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer do przyjaciela
- Cześć królewno - usłyszałam głos chłopaka
- Nie wiem co ty do cholery kombinujesz ale boję się, rozumiesz?
- O czym ty mówisz?
- Dzwonił do mnie ten psychopata i powiedział, że jestem jedyną osobą której nie wyobraża sobie zranić.
- Jak to dzwonił do ciebie? - usłyszałam zdenerwowanie w jego głosie.
- Normalnie. Z numeru zastrzeżonego.
- Jesli jeszcze raz zadzwoni to nie odbieraj. Nie bój się. Jesteś bezpieczna Violet. On sam ci to zapewnił, prawda?
- Kyle do cholery - krzyknęłam - Jeśli wiesz co jest grane to powiedź.
- Nie mam zielonego pojęcia - mruknął i rozłączył się.
- Kurwa - krzyknęłam i wzięłam głęboki wdech. On wiedział coś więcej. Może ten morderca go zastraszył? Może zabronił mu mówić o tym? Milion myśli naraz to za dużo. Położyłam głowę wygodnie między poduszki i zamknęłam oczy. Zasnęłam.