piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 10

Powoli otworzyłam oczy, a następnie je przetarłam. Spojrzałam w lewo i ujrzałam wszystkie urządzenia które powinny znajdować się w szpitalu.
- Obudziłaś się. - zobaczyłam Kyla po mojej drugiej stronie.
- Możesz mnie uświadomić jak długo tu jestem?
- 5 lub 6 godzin. - chwycił moją dłoń - Chcieli numer i dane twoich rodziców.
- Nie mów, że moi rodzice są tutaj. - podniosłam się tak by usiąść.
- Dzisiaj nazywasz się Violet Montgomery. Felix jest tu.
Gdyby moi rodzice wiedzieli gdzie teraz jestem byliby wściekli, a co dopiero gdyby tu przyjechali i dowiedzieli się, że ich okłamałam.
- Sophie dzwoniła do ciebie 6 razy. - powiedział po chwili ciszy.
- Oddzwonię później.
- Odebrałem. - westchnął - Jest tu z April. Aria, Vani reszta też tu są.
- One nie mogą tu być Kyle. One nie mogą się dowiedzieć o tym co dzieje się wokół mnie.
- Ale to twoje przyjaciółki, powinny wiedzieć, że leżysz w szpitalu. Pójdę po nie. - Kyle wstał z krzesełka, które stało przy moim łóżku i udał się do wyjścia.
Nie dość, że jestem tu i ledwo co mogę się ruszać to jeszcze April i Soph mogą się o wszystkim dowiedzieć. Przecież wiedzą, że Felix nie jest z mojej rodziny. Mam tylko nadzieję, że nie dzwoniły do moich rodziców.
- Żyjesz. - powiedziała Sophie wchodząc na sale.
- Ale powinnyśmy cię zabić za ignorowanie nas. - April weszła tuż za nią - Gdyby nie Kyle nie wiedziałybyśmy, że coś ci się stało. Miałaś zamiar zadzwonić do nas lub spotkać się z nami przed twoim pogrzebem?
- April, daj jej spokój. Nie teraz. - Soph próbowała ją uspokoić.
- A kiedy? Może za rok jak sobie przypomni, że ma przyjaciółki. Violet... Twoi rodzice się o ciebie martwią.
- Są tu?
- Nie widziałam ich. Pewnie jeszcze nie dojechali. - Sophie usiadła na krześle i spojrzała na mnie po czym delikatnie się uśmiechnęła - Tęskniłam za tobą, wiesz?
***
"Ciało 19-letniej Jennifer Stone zostało znalezione. Ofiara zostało postrzelona w głowę. Nadal poszukujemy sprawcy. Podejrzewamy, że stoi za tym ta sama osoba, która zabiła ostatnio 16-letnią Elizabeth Fields." 
Przełączyłam kanał.  Byłam już w domu. Leżałam na sofie w salonie próbując znaleźć chodź jeden kanał, gdzie nie mówią o śmierci Jen. Zasłużyła na nią.
- Jesteś sławna. - powiedziała Hayley siadając obok mnie z gazetą w ręku.
Wyłączyłam telewizję.
- Myślałam, że po takim czasie trudno im będzie rozpoznać, że to ona. - mruknęłam.
- Mogłaś mnie posłuchać i pociąć jej ciało na kawałki. Każdy kawałek w innym miejscu sprawiłby, że dłużej by szukali.
- Mogłam ją spalić. - uśmiechnęłam się i sięgnęłam po szklankę wody, która stała na stoliku.
- Czy możecie chociaż przez jeden dzień nie gadać o śmierci Jennifer? To jest już wszędzie. Myślę, że jest teraz bardziej znana niż Oprah. - Matthew wszedł do salonu i usiadł obok Hayley wyrywając z jej rąk gazetę - Była wszędzie jeszcze, gdy żyła, a teraz to już przesada. - wstał i wrzucił gazetę do kominka.
- Ja nadal nie wiem kto zwabił nas do tamtego budynku. - zmieniłam temat. 
- Mógł być to Alex, mógł być to ktoś o kim nie wiemy, nieważne kto to był ale próbował cię zabić. Powinnaś zapomnieć o tym na jakiś czas i odpoczywać. - Hayley poprawiła mi poduszkę o którą opierałam się plecami.
- Myślę, że powinnam się spotkać z przyjaciółkami.
- Nie wychodź z domu do końca tego miesiąca. Felix tak powiedział. - Matthew znów usiadł na sofie.
- One cały czas patrzyły na mnie jakbym to ja ci to zrobiła. Miałam ochotę im przywalić.
- Spokojnie Hayley. - zaśmiałam się.
- Powinnaś leżeć. - do salonu wszedł Kyle trzymając w dłoni kubek.
- Uwaga, przyszedł pan nadopiekuńczy. - Hayley zaczęła się śmiać.
- Opiekuję się moją dziewczyną, która dopiero co wczoraj wyszła ze szpitala. - usiadł przy mnie podając mi kubek gorącej herbaty - Musisz odpoczywać. Potrzebujesz jeszcze czegoś?
- Właściwie to chyba położę się spać. - mruknęłam odstawiając kubek na stolik i związując włosy w kitkę.
- Pomóc ci wejść na górę?
- Prześpię się tu. - powiedziałam kładąc się.
Kyle wstał i przykrył mnie kocem po czym delikatnie pocałował w głowę.
- Jak coś to wołaj. - uśmiechnął się i wyszedł razem z Mattem z salonu.
- Zostanę tu i popatrzę jak śpisz, ok? - zapytała Hayley.
- Ok. - zaśmiałam się i zamknęłam oczy.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 9

- Mam adres! - krzyknęła Spenc wbiegając do kuchni.
- Świetnie, jedziemy. - wstałam gotowa by wyjść.
- Myślisz, że będzie tak łatwo? Nie od kluczysz drzwi  wkładając w zamek paznokieć i przekręcając nim. - zatrzymała mnie Spencer.
- Gdy miałam 15 lat przechodziłam okres buntu przez co rodzice zamykali mnie w pokoju. Myślisz, że wróżka otwierała mi drzwi bym mogła iść na imprezę? - chwyciłam w dłoń klucze - Idziecie ze mną czy mam iść sama? - spojrzałam na pozostałych.
Nikt nie ruszył się z miejsca.
- Świetnie. - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
Wyszłam z domu po czym wsiadłam do samochodu, gdy usłyszałam głos Arii.
- Nie puszczę cię samej. - powiedziała siadając na miejscu pasażera.
Odpaliłam silnik i ruszyłam w miejsce, które zapisane było na kartce którą zabrałam Spencer.
***
- To chyba tu. - powiedziałam podchodząc do drzwi starego budynku.
Powoli weszłyśmy do środka. Było tam kilka starych desek walających się po ziemi i dużo pajęczyn oraz kurzu. Wyglądało to jak nawiedzony dom z jakiegoś słabego horroru. Szłyśmy przed siebie, gdy usłyszałyśmy nucenie kołysanki, którą rodzice śpiewają dzieciom na dobranoc. Rodzice. Ciekawe co słychać u moich. Pewnie są szczęśliwi, że ich siedemnastoletnia córka siedzi w akademiku ucząc się pilnie do egzaminów. Bezpieczna, szczęśliwa. Załamaliby się na wieść, że igram ze śmiercią każdego dnia. Ciekawe jakby zareagowali na wiadomość, że nie żyję. Płakaliby, upadli na ziemie czy ich serca by się zatrzymały? Byliby pewnie też wściekli, że nie sprawdzili tego gdzie naprawdę idę, bo przecież okłamuję ich już od szóstego roku życia.
- To tu. - aria wskazała na stare zamknięte drzwi zza których wydobywało się nucenie.
Podeszłam do nich i wyciągnęłam z kurtki wsuwkę. Wsunęłam ją w otwór i przekręciłam kilka razy. Otworzyły się. W środku siedziała lalka z głośniczkiem z którego leciała kołysanka. weszłam powoli do środka, a drzwi za mną natychmiastowo się zamknęły.
- Kurwa! - krzyknęłam podbiegając do drzwi za którymi nadal stała Aria.
- Violet ! - krzyknęła - Trzymaj się, dzwonię do Kyla.
Zaczęłam nerwowo szarpać za klamkę i uderzać pięściami o drzwi i ściany.
Kurz którego było tu mnóstwo zaczął się unosić w powietrze przez co zakrywał mi prawie wszystko. Zaczęłam kaszleć, gdy do kurzu dołączył jakiś dziwny dym.
 Coraz trudniej mi się oddychało.
- Aria. Pomóż. - wyjąkałam ostatnimi siłami.
- Juz jadą. Wytrzymaj jeszcze, proszę. - wykrzyknęła Aria uderzając w drzwi.
Dymu było coraz więcej. Zsunęłam się po ścianie na ziemie. Potrzebowałam powietrza. Obraz zaczął być rozmazany.
- Violet! - usłyszałam głos Kyla.
Drzwi były wciąż zamknięte.
- Kocham Cię Kyle. - szepnęłam ostatkami sił.

KYLE PO'V

Szybko wysiadłem z samochodu zapominając o zamknięciu drzwi. Wbiegłem do pomieszczenia tak szybko jak tylko potrafiłem.
- Aria. Co jest? gdzie Violet?
- Tam. - wskazała na drzwi - Weszła tam,a drzwi same się zatrzasnęły. Viol powiedziała, że jakiś dym zaczął wypełniać pokój, ze nie może oddychać. sama nie dałam rady otworzyć tych drzwi, Kyle. Zrób coś. - krzyknęła.
- Violet. - uderzyłem mocno w drzwi.
Brak odpowiedzi. Cholera.
Zacząłem szarpać za klamkę ale to nic nie dało. Nie chciały si otworzyć.
- Matthew pomóż mi.
- Co chcesz zrobić? -spytał stając obok mnie
- Wyważymy je. - mruknąłem - Na cztery. Dwa, trzy i cztery. - krzyknąłem.
Drzwi upadły. Wbiegłem do środka odgarniając ręką kurz z dymem aż zobaczyłem Violet leżącą na ziemi. Nie oddychała.
Wziąłem ją na ręce i wyniosłem z pomieszczenia do samochodu.
Położyłem ja na tylnim siedzeniu, a sam usiadłem za kierownicą. Odpaliłem auto i ruszyłem w stronę szpitala.
- Błagam, nie umieraj Viol. - odwróciłem głowę by na nią spojrzeć.

---------------------------------------------------------------------

A więc wiem, że dawno nic nie było dlatego zdecydowałam sie wykorzystać ostatnie dni wakacji i napisać dużo rozdziałów, bo wiem, że w ciągu roku szkolnego mogę trochę zalegać. 
Komentarze mile widziane :)
Chętnie też poczytam uwagi dotyczące bloga i jeśli będzie trzeba wprowadzę zmiany :)

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 8

Ostatnie dni minęły bardzo spokojnie. Zero wiadomości. Aż do dzisiejszego dnia.
- "Zachowam ciszę, nawet nie zorientujesz się, że tu jestem. Nie będziesz niczego podejrzewała.
Nigdy nie wiesz, co cię zrani". - przeczytałam jeszcze raz.
- Co to możne znaczyć? - zapytała Aria.
- Że trzeba odszukać telefonu z którego zostało to wysłane. - Spencer usiadła obok mnie otwierając laptopa.
Spojrzałam na Hayley, która przez cały czas patrzyła na Jennifer stojącą pod ścianą.
- Hay.. - podeszłam do niej szturchając ją w ramię - Chcesz pogadać?
Dziewczyna chwyciła mnie za ramie i pociągnęła do pokoju obok.
- Znam się na ludziach, a w niej oś mi cholernie bardzo nie pasuje. Nie zdziwiła się, gdy usłyszała o wiadomości. Nie przejęła się cegłą która wybiła nam okno.
- Sądzisz, że ona za tym stoi? - zmarszczyłam brwi
- Nie, ona nie. Ale sądzę, że jest przeciwko nam. Nie możemy jej ufać. W końcu przystawi nam pistolet do głowy lub podetnie gardło. - Hayley przeczesała włosy - Ty musisz coś z tym zrobić.
- Ale co?
- Pogadaj z Felixem. Podaj mu te same argumenty co ja podałam tobie.
Westchnęłam i otworzyłam drzwi gotowa do wyjścia z pomieszczenia.
- Błagam, nie ignoruj tego. Jako jedyna mozesz nam pomóc wrócić do tego co było kiedyś. - usłyszałam wychodząc.
Przeszłam przez salon  którym zgromadzili się wszyscy domownicy oprócz Felixa który siedział w swoim biurze. Zapukałam dwa razy i weszłam nie czekając na odpowiedź. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i usiadłam na sofie.
- Tak wejdź i usiądź sobie, Violet. - rzucił Felix podnosząc wzrok znad papierów.
- Przepraszam ale to ważne. 
- Próbuję namierzyć skąd dostałaś wiadomość. Coś może być ważniejsze?
- Sądzę iż przyjęcie Jennifer było najgorszym posunięciem. - westchnęłam
- Czy ty kwestionujesz moje decyzje? Przypominam, że była tu przed tobą.
- Czy to nie podejrzane, że nie przejęła się tym, że cegła wybiła nam szybę lub dostaję wiadomości z pogróżkami? Hayley i ja mylimy, że działa przeciwko nam, a jest tu tylko po to by wiedzieć co zamierzamy zrobić. Wtedy, gdy miałam zabić tą dziewczynę, ktoś jej powiedział co planujemy.
Felix poprawił okulary i odłożył papiery na biurko.
- Zabij ją. - mruknął.
- Oszalałeś? - wstałam z sofy.
- To co chcesz zrobić?
- Wyrzucić ją lub przycisnąć, cokolwiek. Ale nie zabijać.
- Słuchaj, decyzja należy do ciebie ale pamiętaj, że to brudny interes i w końcu ktoś będzie martwy i módl się byś nie była to ty. Chyba wolisz zabić niż zostać zabita, prawda?
- Chcę ją wyrzucić i zobaczyć co się stanie.
- Wiesz co się stanie? ktoś przyłoży ci pistolet do głowy, a kiedy się odwrócisz zobaczysz ją przytuloną do Alexa i uśmiechającą się głupio, a potem, a potem będziesz leżeć w kałuży swojej krwi.
- Nie wiem co zrobić. - znów usiadłam chowając twarz w dłonie.
Felix wstał i wyszedł z biura, a po chwili wrócił z Kylem i Van.
Usiedli obok mnie, a Felix opowiedział im wszystko.
- Wczoraj słyszałam jak przez telefon mówiła, że domyślamy się wszystkiego. Rozmawiała z Alexem. - powiedziała Vanessa.
- Według mnie Felix ma racje, trzeba ją zabic. - wtrącił Kyle - Ale i tak sądzę, że to nie Alex wysłał nam tą wiadomość. " Nigdy nie wiesz co cię zrani" to brzmi jakby ktoś podpowiadał nam, że problem jest bliżej niż myślimy.
- Czyli teraz mamy Alexa, szpiega i dobrą wróżkę, która chce nam pomóc i jednocześnie zastraszyć. Super. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Violet zdecyduj co chcesz zrobić. Możemy ją zabić ale możemy też ją wyrzucić by pomogła Alexowi. - powiedział Kyle podając mi broń.
Chwyciłam pistolet do ręki i schowałam go do kieszeni.
Wstałam i wyszłam z pokoju. Usłyszałam jak Kyle wybiega za mną, a za nim Van i Felix.
- Jen czy możemy porozmawiać na dworze?
Dziewczyna wzruszyła ramionami i ruszyła w stronę tarasu, a ja za nią ściskając w dłoni pistolet.
- Wiem w co grasz Jennifer. - powiedziałam, gdy wyszłyśmy.
- Poznałaś swojego wroga. - uśmiechnęła się
- Już dawno go znałam ale szmata zasłoniła mi oczy.
- I co teraz? Zamierzasz mnie zabić? - włożyłam pistolet do tylnej kieszeni spodni
- Najpierw powiedź mi dlaczego to robisz.
- Byłaś kiedyś zakochana? Oczywiście, że byłaś. Jesteś. Otóż ja też. Alex jest cudowny, a ja jako jego dziewczyna chce mu pomóc.
- Niestety twoja pomoc się za chwile skończy.
- Nie zrobisz mi nic.
- Założymy się?
- Nie ujdzie ci to na sucho.
Wyciągnęłam pistolet.
- Słuchaj, nie jestem tu od dziś. Na początku traciłam wszystko, a teraz, gdy zostało we mnie tylko jedno uczucie nie obchodzi mnie to czy będziesz płakać czy krzyczeć lub wić się z bólu. Jedyne co mnie teraz obchodzi to pomóc wyjść reszcie z tego całego gówna.
- Daj mi odejść. Nie zabijaj mnie. Kocham Alexa i chce z nim być.
- Kocham Kyla, a ty mozesz mi go zabrać jednym złym posunięciem. Nie rozumiesz tej gry? Tylko jedna z nas przeżyje i będę to ja. - wymierzyłam pistolet w jej stronę i pociągnęłam za spust. - Żegnaj dziwko.