- Mam adres! - krzyknęła Spenc wbiegając do kuchni.
- Świetnie, jedziemy. - wstałam gotowa by wyjść.
- Myślisz, że będzie tak łatwo? Nie od kluczysz drzwi wkładając w zamek paznokieć i przekręcając nim. - zatrzymała mnie Spencer.
- Gdy miałam 15 lat przechodziłam okres buntu przez co rodzice zamykali mnie w pokoju. Myślisz, że wróżka otwierała mi drzwi bym mogła iść na imprezę? - chwyciłam w dłoń klucze - Idziecie ze mną czy mam iść sama? - spojrzałam na pozostałych.
Nikt nie ruszył się z miejsca.
- Świetnie. - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
Wyszłam z domu po czym wsiadłam do samochodu, gdy usłyszałam głos Arii.
- Nie puszczę cię samej. - powiedziała siadając na miejscu pasażera.
Odpaliłam silnik i ruszyłam w miejsce, które zapisane było na kartce którą zabrałam Spencer.
***
- To chyba tu. - powiedziałam podchodząc do drzwi starego budynku.
Powoli weszłyśmy do środka. Było tam kilka starych desek walających się po ziemi i dużo pajęczyn oraz kurzu. Wyglądało to jak nawiedzony dom z jakiegoś słabego horroru. Szłyśmy przed siebie, gdy usłyszałyśmy nucenie kołysanki, którą rodzice śpiewają dzieciom na dobranoc. Rodzice. Ciekawe co słychać u moich. Pewnie są szczęśliwi, że ich siedemnastoletnia córka siedzi w akademiku ucząc się pilnie do egzaminów. Bezpieczna, szczęśliwa. Załamaliby się na wieść, że igram ze śmiercią każdego dnia. Ciekawe jakby zareagowali na wiadomość, że nie żyję. Płakaliby, upadli na ziemie czy ich serca by się zatrzymały? Byliby pewnie też wściekli, że nie sprawdzili tego gdzie naprawdę idę, bo przecież okłamuję ich już od szóstego roku życia.
- To tu. - aria wskazała na stare zamknięte drzwi zza których wydobywało się nucenie.
Podeszłam do nich i wyciągnęłam z kurtki wsuwkę. Wsunęłam ją w otwór i przekręciłam kilka razy. Otworzyły się. W środku siedziała lalka z głośniczkiem z którego leciała kołysanka. weszłam powoli do środka, a drzwi za mną natychmiastowo się zamknęły.
- Kurwa! - krzyknęłam podbiegając do drzwi za którymi nadal stała Aria.
- Violet ! - krzyknęła - Trzymaj się, dzwonię do Kyla.
Zaczęłam nerwowo szarpać za klamkę i uderzać pięściami o drzwi i ściany.
Kurz którego było tu mnóstwo zaczął się unosić w powietrze przez co zakrywał mi prawie wszystko. Zaczęłam kaszleć, gdy do kurzu dołączył jakiś dziwny dym.
Coraz trudniej mi się oddychało.
- Aria. Pomóż. - wyjąkałam ostatnimi siłami.
- Juz jadą. Wytrzymaj jeszcze, proszę. - wykrzyknęła Aria uderzając w drzwi.
Dymu było coraz więcej. Zsunęłam się po ścianie na ziemie. Potrzebowałam powietrza. Obraz zaczął być rozmazany.
- Violet! - usłyszałam głos Kyla.
Drzwi były wciąż zamknięte.
- Kocham Cię Kyle. - szepnęłam ostatkami sił.
KYLE PO'V
Szybko wysiadłem z samochodu zapominając o zamknięciu drzwi. Wbiegłem do pomieszczenia tak szybko jak tylko potrafiłem.
- Aria. Co jest? gdzie Violet?
- Tam. - wskazała na drzwi - Weszła tam,a drzwi same się zatrzasnęły. Viol powiedziała, że jakiś dym zaczął wypełniać pokój, ze nie może oddychać. sama nie dałam rady otworzyć tych drzwi, Kyle. Zrób coś. - krzyknęła.
- Violet. - uderzyłem mocno w drzwi.
Brak odpowiedzi. Cholera.
Zacząłem szarpać za klamkę ale to nic nie dało. Nie chciały si otworzyć.
- Matthew pomóż mi.
- Co chcesz zrobić? -spytał stając obok mnie
- Wyważymy je. - mruknąłem - Na cztery. Dwa, trzy i cztery. - krzyknąłem.
Drzwi upadły. Wbiegłem do środka odgarniając ręką kurz z dymem aż zobaczyłem Violet leżącą na ziemi. Nie oddychała.
Wziąłem ją na ręce i wyniosłem z pomieszczenia do samochodu.
Położyłem ja na tylnim siedzeniu, a sam usiadłem za kierownicą. Odpaliłem auto i ruszyłem w stronę szpitala.
- Błagam, nie umieraj Viol. - odwróciłem głowę by na nią spojrzeć.
---------------------------------------------------------------------
A więc wiem, że dawno nic nie było dlatego zdecydowałam sie wykorzystać ostatnie dni wakacji i napisać dużo rozdziałów, bo wiem, że w ciągu roku szkolnego mogę trochę zalegać.
Komentarze mile widziane :)
Chętnie też poczytam uwagi dotyczące bloga i jeśli będzie trzeba wprowadzę zmiany :)
zajebiście
OdpowiedzUsuń