czwartek, 29 października 2015

Rozdział 16

Wszyscy postanowili wspólnie pójść przynieś nam jakieś jedzenie tylko ja zostałam. Położyłam się na sofie i przykryłam kocem.
- Dobranoc. - powiedział Alex stając naprzeciwko mnie trzymając w ręku puszkę z napojem.
- Myślałam, że wszyscy poszli. - podniosłam się i usiadłam.
- Ty zostałaś co znaczy, że nie wszyscy. - zaśmiał się siadając obok - Nie bawią mnie wspólne wyjścia.
- Mnie przestały od jakiegoś czasu. Teraz zamiast myśleć o zabawie myślę tylko o tym kto będzie następny.
- Musimy uważać. Nikt nie może zginąć.
- Nie wiem czy dobrym rozwiązaniem jest to, że mieszkacie z nami. Znaczy... Nie bym miała co przeciwko wam ale jakiś czas temu to wy chcieliście zabić nas.
- Po rozmowie z Felixem sądzę iż może po zakończeniu sprawy połączymy siły. Wiem, Darling, że tego nie chcesz ale to dosyć dobry pomysł.
- To może się udać. - mruknęłam poprawiając koc.
- Co jest? - zaśmiał się sięgając po koc, który spadł na ziemię.
- Nic nie jest. - wzruszyłam ramionami.
- Albo intensywnie o czymś myślisz lub odstawiasz prochy lub też wypiłaś za dużo kawy.
- Nie muszę z tobą o tym gadać, nie chcę z nikim o tym gadać.
- Prochy... - położył dłoń na moim ramieniu - Znam to. Przechodziłem przez to.
- I co, udało ci się?
- Nie. - zaczął się śmiać - Ale ty masz silną wolę.
- Dlaczego twoja dziewczyna mnie nie lubi? - zmieniłam szybko temat.
- Ona jest nastawiona do tego pomysłu o połączeniu sił tak jak ty. Nie jest pewna czy to dobry pomysł.
- Co ona robi w waszym zespole? - spytałam.
- Jest, żyje i oddycha.
- Chodziło mi o...
- Wiem o co. - przerwał mi - Nie, nie zabija, nie walczy, nie zdobywa żadnych informacji. Jest w tym bym mógł mieć ją na oku i ją chronić. Wiesz... Jeśli kogoś kochasz i zajmujesz się tym co my to masz dwa wybory. Pierwszy jest taki by pilnować tą osobę ale nie zdradzać jej nic o gangu i tym samym zmniejsza się poziom jej bezpieczeństwa, bo nie możesz być w ciąż przy niej. Drugim sposobem jest to co zrobił Kyle. Naraził cię ale ma cię na oku i wie co się z tobą dzieje. Możesz być zła na niego o to co zrobił ale wiedź, że musiał coś wybrać i wybrał jednak to mniejsze zło.
- Rozumiem. - szepnęłam.
Uśmiechnął się i wstał.
- Już idziesz? - spojrzałam na niego.
- Nie chcesz chyba powiedziałaś, że polubiłaś moje towarzystwo. - odwrócił się.
- Nie lubię cię ale fajnie się z tobą gada, więc siadaj. - poklepałam miejsce obok siebie.
***
Siedzieliśmy z Alexem i śmialiśmy się z rzeczy, które przytrafiły nam się w życiu, gdy drzwi się otworzyły i weszli pozostali. 
- Mamy chińszczyznę! - krzyknęła Hayley wchodząc pierwsza.
Kyle wszedł za nią i spojrzał na mnie i Alexa jakbyśmy robili coś złego po czym podszedł do nas, dał mi jedzenie i usiadł obok mnie. Od razu się do niego przytuliłam. Po chwili Rosie przyszła i usiadła obok Alexa, a ten objął ją ramieniem.
- Niby go nie lubisz. - Kyle szepnął mi do ucha.
- Zostałam sama. Dobrze się z nim gada. Ale nie masz się o co martwić. - uśmiechnęłam się kładąc dłoń na jego policzku.
- Powiedźmy, że ci wierzę. - mruknął.
***
Siedziałam na łóżku przykryta kocem i patrząc przed siebie. Myślałam właściwie to o niczym. Patrzyłam w tą ścianę chcąc tylko wstać i połknąć kilka tabletek. Wiedziałam, że nie mogę. Zawiodłam już Kyla wystarczająco dużo razy. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech po czym zaczęłam powoli wypuszczać powietrze.  Nagle drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł Kyle.
- Jesteś głodna? Prawie nic nie zjadłaś. 
- Nie chcę jeść. - mruknęłam biorąc w ręce poduszkę i przyciskając ją do twarzy. 
- Co jest? - podszedł i wyrwał mi poduszkę z rąk. 
- Czuję się jak porażka, bo wiem, że cię zawiodłam. - spojrzałam na niego. 
- Nie mów tak. Nie zawiodłaś mnie. - usiadł obok mnie i przytulił mnie mocno. 
- Zawiodłam. Obiecałam ci, że koniec z dragami, paleniem i nie dotrzymałam obietnicy. 
- Nie wszystko jest takie łatwe, Viol. 
- Zawsze sądziłam, ze jestem jakaś wyjątkowa i dam radę przejść przez wszystko. Myliłam się tak bardzo. - szepnęłam.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Nie teraz. - krzyknął Kyle. 
- Ale to ważne. - powiedział Matthew otwierając drzwi. 
Przetarłam oczy i usiadłam. 
- "Ta dziewczyna płonie. Ona chodzi po ogniu. Myślałem, że nigdy nie znajdę piosenki idealnie pasującej do ciebie. Ale jednak. Wiem, ze lubisz się bawić ogniem, więc ktoś od niego ucierpi." 
- I jeszcze to. No świetnie. - mruknęłam. 
- To było dostarczone przedwczoraj. To znaczy, że coś spłonęło ale daleko od nas skoro nic o tym nie wiemy. - powiedział Matt.
- Poczekaj, sprawdzę w internecie. - powiedział Kyle otwierając laptop. 
- Czemu oni nam nie dadzą spokoju?- odgarnęłam włosy z twarzy. 
- Mam coś. - krzyknął Kyle.
Podeszłam do laptopa i zaczęłam czytać artykuł.
W tym momencie chciałabym by to był najgorszy koszmar świata. Zaczęłam płakać.

piątek, 23 października 2015

Rozdział 15

Postanowiliśmy, że Alex zostanie u nas kilka dni by zobaczyć co i jak. 
Siedziałam na kanapie w salonie, gdy nagle podeszła do mnie Rosie i rzuciła teczkę w moją stronę. 
- Co to? - spytałam biorąc ją w ręce. 
- Tyle wiemy. Alex kazał ci dać. - powiedziała znudzona i odeszła. 
- Rozgada się. Po prostu się wstydzi. - zaśmiał się Jason siadając obok mnie. 
- Nadal nie rozumiem jak to się stało, że tu jesteś. 
- To trochę bardziej skomplikowana historia niż twoja. Na pewno nie wpakowała mnie w to osoba, która zapewniła mi, że mnie kocha. - mruknął.
- Co masz na myśli? 
- Gdyby nie to, że Kyle zakochał się w tobie nie siedziałabyś tu teraz tylko byłabyś gdzieś na kawie z Sophie i April. To dzięki twojemu ukochanemu Felix cię zobaczył i postanowił wziąć cię do drużyny. 
- Zastanawiam się jak wiele musiałeś zrobić by się tego wszystkiego dowiedzieć, Jason. - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Nie musiałem nic zrobić. Wiem to i już ale to nie ważne, bo teraz mamy tak zwane porozumienie do czasu, kiedy nie dowiemy się kto zabił Kita. 
- Kto to Kit?
- Alex mówił wczoraj, że zabili jednego z naszych, pamiętasz? - mruknął złośliwie. 
- Nie wiem co Sophie w tobie widzi ale jesteś głupi. - wstałam trzymając w dłoni teczkę, którą dostałam od Rosie. 
- Ostro maleńka. - zaśmiał się. 
- Nie zadzieraj ze mną, miałam do czynienia z gorszymi od ciebie i wygrałam. - powiedziałam wychodząc i zostawiając go samego w salonie. 
- Wszędzie cię szukałem. - nie zdążyłam jeszcze ubrać butów by wyjść z tego domu, a już usłyszałam głos Kyla. 
- Wyobraź sobie, że ja ciebie nie. - zawiązałam sznurowadła. 
- To miejsce źle na ciebie działa, Violet. Co znowu się stało? - spytał.
- To prawda, że jestem tu przez ciebie? Gdybyś się we mnie nie zakochał nie byłoby mnie tutaj. 
- Wybacz, że się w tobie zakochałem i naraziłem cię przez to na niebezpieczeństwo. Tylko powiedź mi czy żałujesz tego wszystkiego? Nie kochasz mnie już?
- Sama już nie wiem, Kyle. - krzyknęłam wychodząc i trzaskając za sobą drzwiami. 
Nadal trzymałam w dłoni teczkę. Chciałam iść gdzieś gdzie spokojnie przeczytam jej zawartość. Tylko jedynym problemem było to, że nie wiedziałam gdzie iść. Ruszyłam przed siebie. W myślach krzyczałam sama na siebie za to co powiedziałam Kylowi. Oczywiście, że nie żałuje tego wszystkiego. Od zawsze go kochałam i będę kochać. Głowa zaczęła mnie boleć jeszcze bardziej więc wyciągnęłam z kieszeni buteleczkę z tabletkami przeciwbólowymi i wysypałam dwie na dłoń po czym połknęłam je. 
Szłam pół godziny aż w końcu doszłam do jakiegoś miejsca w którym stała ławka. Usiadłam na niej i otworzyłam teczkę po czym zaczęłam czytać te wszystkie kartki znajdujące się w niej. 

 ***
Siedziałam tam 2 godziny aż nie zrobiło mi się zimno i postanowiłam wracać do domu. Wstałam i zaczęłam iść. Wyciągnęłam ostatniego papierosa, który został w pudełku i zapaliłam go. 
W końcu doszłam na miejsce. Otworzyłam drzwi i zdjęłam buty. 
- Kyle? - krzyknęłam.
Brak odpowiedzi. 
Przeszukałam wszystkie pomieszczenia na dole ale nie było go. 
Weszłam na górę i poszłam do jego pokoju. 
Nie było go. 
W końcu zrezygnowana weszłam do swojego pokoju.
- Kyle, szukałam cię. Chcę cię przeprosić. Nie chciałam tego wszystkiego powiedzieć. Kocham Cię... - podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu. 
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Pomógłbym ci. 
Był zły, słyszałam to w jego głosie. 
- Ale co? - spytałam nie wiedząc o co chodzi. 
- Wszedłem tu, bo chciałem zostawić ci list, kiedy przez przypadek przewróciłem pudełeczko z którego wyleciały cztery woreczki z białymi proszkami. Jak myślisz... Jakimi proszkami, Darling?
Nigdy nie mówił do mnie po nazwisku. Zrobiło mi się gorąco. Chciałam stąd wyjść ale wiedziałam, że byłoby to najgorszą rzeczą jaką mogłabym zrobić. mogłoby to oznaczać nasz koniec, musiałam mu wszystko wyjaśnić. 
- Mam już tego wszystkiego dość, Kyle. Nie daję rady. Nie mogę spać, ciągle boli mnie głowa. To mi pomaga. - poczułam łzy spływające po moich policzkach. 
Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. 
Poczułam jak siada obok mnie.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że jest tak źle? - jego głos złagodniał. 
- Co by to pomogło? Nic na to nie poradzisz.
- Pomogę ci... Muszę ci pomóc. Nie mogę patrzeć jak się staczasz, kochanie. - objął mnie ramieniem i przysunął się bliżej mnie. 
- W jaki sposób? - spojrzałam na niego. 
- Na początek musisz odstawić prochy. 
- Ok. - pokiwałam głową. 
- Bóle głowy spowodowane są zmęczeniem. 
- Na to nic nie poradzisz. - przerwałam mu. 
- Zauważyłem, że masz problemy ze snem, gdy ostatnio wszedłem do twojego pokoju po bluzę, a ty od razu odwróciłaś się, gdy otworzyłem drzwi ale, gdy spałaś ze mną to chyba walenie w wielki bęben by cię nie obudziło, więc będę spać z tobą. Jebać Felixa i te wszystkie zasady. Musisz spać. - przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło. 
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się delikatnie pociągając nosem. 
- Nie musisz, skarbie. - szepnął. 

wtorek, 13 października 2015

Rozdział 14

Pijąc poranną kawę chwyciłam w rękę stertę poczty leżącą przede mną. Zaczęłam ją przeglądać. W większości były to reklamy ale był też jeden list. dziwny list. Był w niebieskiej kopercie bez nadawcy. Rozdarłam kopertę po czym zaczęłam czytać list.
" Droga Violet! 
Wiem, że czytasz to ty, bo jesteś bardzo ciekawska. Nie znamy się jeszcze ale to niedługo się zmieni. Wiem, że słyszałaś o mnie wiele złych rzeczy. Hah, zabawne, że jestem taki popularny ale nie o to chodzi. Jesteś mi potrzebna, wszyscy jesteście mi potrzebni tak bardzo jak ja jestem potrzebny Wam. Słyszałem o Vanessie, tak mi przykro. Lecz wiedź, że to nie moja wina tylko tego, który zagraża nam wszystkim. Wiem o nim trochę więcej dlatego czy moglibyśmy się spotkać? Weź swoich ludzi i przyjdźcie do magazynu na Crenshaw Boulevard. Kyle będzie wiedział gdzie to jest. Pisze do ciebie, bo wiem, że jesteś mądra i przyjmiesz me zaproszenie. Nie chciałem znów wybijać waszego okna, więc postanowiłem zmarnować kawałek papieru. Wiem, że Twój dar przekonywania pomoże Ci w ściągnięciu przyjaciół. Bede czekał 13 października o 16:30. Nie spóźnijcie się.
Pozdrawiam,
Alex" 
Alex... Nasz największy wróg nam zagraża.
- Dzień dobry, słoneczko. - Kyle pocałował mnie w policzek - Co czytasz?
- To nic. - złożyłam list i schowałam do kieszeni spodni.
- Pokaż mi.
- Nie. - mruknęłam wstając od stołu.
Kyle zmierzył mnie wzrokiem, a pozostali weszli do kuchni by zjeść śniadanie 
                                                  ***
 - Przepraszam Cię Spencer, jednak dobrze gotujesz. - zaśmiała się Hayley nabierając na widelec jajecznicę.
- Mówiłam ci, a ty jak zwykle miałaś mnie gdzieś. - mruknęła Spencer - Naplułam ci do niej. 
Hayley przyłożyła chusteczkę do buzi po czym wypluła w nią jedzenie. 
- Suka! - krzyknęła.
- Żartowałam. -  oburzyła się Spencer.
Nie wiedziałam jak powiedzieć im o zaproszeniu. Być może to będzie pułapka ale on jako jedyny wie coś o zabójcy Van.
- Wiem jak możemy się dowiedzieć kto zabiła Vanesse. - powiedziałam.
Wszyscy spojrzeli na mnie.
- W jaki sposób? - spytał Matt.
- Dostałam list od Alexa. Napisał, że prawie wie kto za tym stoi ale bez naszej pomocy nie da rady się tego dowiedzieć do końca.
- Pewnie chce dać kogoś z nas na przynętę i zajdzie morderce od tyłu zakładając mu worek na głowę jak Fred ze Scooby Doo. Kochanie, on na każdym kroku chce nas zabić. Myślisz, że będzie nas o coś prosił? - powiedziała Aria.
- Może warto tam pójść? - spytałam - By chociaż zobaczyć co ma do powiedzenia.
- To głupie! - krzyknęła Aria - Kyle, nic jej nie powiesz?
Kyle zaśmiał się.
- Co mam mówić? I tak mnie nie posłucha, nikogo nie posłucha. Ona juz sobie postanowiła, że tam pójdzie, więc nic jej nie zatrzyma. - powiedział spokojnie.
- Właśnie, jeśli chcecie iść ze mną to o 16 będę czekać w aucie. - powiedziałam odchodząc od stołu i kierując się stronę swojego pokoju.
                                                  ***
Ubrałam skórzaną kurtkę i spięłam włosy w wysoką kitę po czym pomalowałam usta czarną szminką. Miałam jeszcze pięć minut na wyjście. Zaczęłam chodzić w kółko po pokoju. Ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze i sięgnęłam po pistolet, który leżał na toaletce i włożyłam go za pasek spodni. Wyszłam z pokoju i skierowałam się po schodach w dół. Przed wyjściem głównym zobaczyłam moich przyjaciół.
- Jednak idziecie? - spytałam.
- Nie zostawimy cię. - Hayley uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
Bałam się, że będę musiała iść tam sama. Uśmiechnęłam się i powiedziałam
- No to ruszamy!
                                                  ***
Zaparkowaliśmy na parkingu pod magazynem. Wyszliśmy z auta i poszliśmy do wejścia głównego. Gdy otworzyliśmy drzwi wszędzie było jasno. W pomieszczeniu znajdował się duży telewizor i duża czerwona kanapa. Pokój wyglądał jak salon w każdym domu, a nie jak miejsce do planowania idealnej śmierci.
- Bardzo się cieszę, że jesteście.
Do pokoju wszedł trochę wyższy ode mnie brunet obejmujący drobną brunetkę.
- Jestem Alex. Mówię to, bo ty Violet jeszcze o tym nie wiesz. - uśmiechnął się.
- Domyśliłam się tego. - mruknęłam.
- To jest Rosie, moja dziewczyna. Tam jest Tyler, Jason i Mike. - powiedział, a do pokoju weszło trzech chłopaków.
- Jason... Mike... Co wy tu do cholery robicie? - spytałam.
Znałam ich. Chodziłam z nimi do szkoły.
- Nam też cię miło widzieć Viol. - powiedział Mike.
- Szybki jesteś Alex. Trzy tygodnie temu umarła twoja dziewczyna, a ty masz już inną. - powiedziała Spencer.
- Mówisz o Jen? Oh... Ta głupia suka była mi potrzebna tylko do szpiegowania was. Chciałem ja zabić ale Viol mnie wyręczyła. Dziękuję Ci. - spojrzał na mnie - Usiądźcie, a my wam przedstawimy wszystko co wiemy.
Niepewnie usiedliśmy na sofie.
- A więc... - zaczął - Wiemy, że osoba, która zabiła Van zamknęła także Violet w schowku. Tamten opuszczony budynek to jej plac zabaw. Zabił też naszego człowieka.
- Ale czekaj. Kiedy umarł wasz człowiek? - spytała Aria.
- Wczoraj. Dlatego was tu zebraliśmy.
- Ale Matt postrzelił zabójcę Van kilka dni temu.
- Cóż, najwidoczniej jest ich więcej. Możliwe, że ci którzy zabijają wcale nie wybierają swego celu. Mogą mieć kogoś kto nimi dowodzi. - Alex podrapał się w kark - Nie wiemy ilu ich jest. ale są silniejsi od nas. Możliwe, że od was też.
- Czy ty właśnie powiedziałeś, że jesteśmy lepsi od was? - wtrąciła Hayley.
Spencer mocną ją szturchnęła.
- No co? Musze wiedzieć.
- To nie jest teraz ważne. - przerwał Alex - Ale tak, jesteście silniejsi. dlatego chcemy złączyć siły. Nie możemy pozwolić by nie wiadomo kto wykończył nas.
- On ma rację. - powiedział Kyle.
- To co? Łączymy się? - spytał Tyler.
- Daj nam pomyśleć. - mruknęłam.
- Violet, co sądzisz? - spytała Spencer.
- Oni mają rację. Nie damy sobie rady sami. Potrzebujemy ich wiedzy tak jak oni potrzebują naszej siły i sprytu.  Każdy z nas ma inną zdolność i wiedzą, że to im się przyda. Potrzebują wiedzy Spencer, zwinności Arii, siły Kyla, niewyparzonego języka Hayley, sprytu Matta i tego co mam ja. - powiedziałam szeptem.
- Czyli się zgadzamy? - spytał Matt.
- Zgadzamy się. - powiedział głośniej by Alex mógł usłyszeć.
- Miło mi widzieć nas wszystkich razem. - Alex klasnął w dłonie szeroko się uśmiechając.

sobota, 10 października 2015

Rozdział 13

- Możesz mnie w końcu puścić? - zaśmiał się Kyle gładząc moje włosy.
- Obiecałam, że nigdy tego nie zrobię. - zaśmiałam się i wtuliłam głowę w tors chłopaka.
O kiedy wróciliśmy do domu i Kyle usiadł na sofie leżę przytulona do niego. Obiecałam mu, że nigdy go nie puszczę. Oczywiście, że tak nie będzie ale niech chociaż przez chwilę myśli inaczej.
- Ugh, Viol! - zaśmiał się - Zachowujesz się jakbym wrócił z jakiejś wojny.
- Bo tak jest. Zostałeś postrzelony, Kyle.
- Nie zostałem, wiesz o tym.
- Jesteś idiotą. Nie możesz tak robić! Kurwa, Kyle! Co gdyby jednak strzelił w głowę? Stracilibyśmy jednego z najlepszych! - Felix wtargnął do salonu.
- Zginąłbym za Violet. Lepiej stracić wojownika niż przywódcę. - pogładził mnie delikatnie po plecach.
Felix stanął i przyglądał nam się przez chwilę.
- Masz rację - powiedział - ale to i tak głupie! Mogłeś nam powiedzieć co planujesz. Nie możemy pozwolić na totalną zagładę. Straciliśmy Van, nie jest tu zbyt wesoło. Matthew nie popuści i wy musicie nad nim zapanować. - usiadł obok mnie.
Może i nigdy o tym nie mówili i nie wyglądali na takich ale Vanessa i Matthew byli ze sobą już długo przed tym jak się tu znalazłam. Wiedziałam o tym tylko ja.
Van kilka dni wcześniej powiedziała, że Matt planuje jakąś randkę by mogli choć na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Tak bardzo się cieszyła. Pomagałam jej wybrać sukienkę i buty. Chciała wyglądać idealnie.
Vanessa zawsze była typem kobiety perfekcyjnej.
Jej włosy zawsze były ułożone. Nigdy nie miała pogniecionych ani zaplamionych ubrań. Jej buty nigdy nie traciły naturalnego koloru. Wszystkie papiery na jednej kupce.
Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko wytarłam.
Nagle poczułam silną potrzebę spotkania się z Sophie i April by sprawdzić cy nic im nie jest.
-  Mogę spotkać się z przyjaciółkami? - spytałam.
- Nie, nie i jeszcze raz nie. To niebepieczne dla ciebie i dla nich. Jeśli ktoś zobaczy, że je znasz może je zabić. Tego nie chcesz, prawda?
Patrzyłam przez chwilę na Felixa.
- Oczywiście, że nie chcę.
- Od rodziny też trzymaj się daleko. Udawaj, że nie żyjesz. Zochowuj się jak martwa. - Felix wstał z sofy i poszedł do kuchni.

   
                                                          Kyle PO'V

Po wyjściu Felixa z salonu Violet szybko wstała i poszła na taras.
Postanowiłem, że dam jej chwilę by mogła spokojnie przemyśleć to wszystko.
Po 10 minutach wstałem by zobaczyć co z nią. Wyszedłem na taras.
- Violet! - krzyknąłem - Ty przecież nie palisz.
Podszedłem bliżej i wyrwałem papierosa z jej dłoni po czym wyrzuciłem go.
- Ta. - mruknęła siadając na ławce.
- Kto obiecał, że przestaje z piciem i paleniem? Violet, było już tak dobrze.
- To było dwa lata temu. Jestem martwa, nie muszę się przejmować jakimiś gównami jak rak płuc czy coś w tym stylu.
Nie poznawałem jej. Jeszcze pół godziny temu śmiała się i żartowała, że nigdy mnie nie puści, a teraz? A teraz stałem naprzeciwko bladej dziewczyny z której wyssano całe życie. Wiem, że Felix przesadził mówiąc, że ma być martwa. Violet jest dalikatna i przez jedno słowo można poznać zupełnie inną Violet Darling.
- Co jeszcze się zmieniło? Oprócz ciebie. - spytałem
- Wszystko. Nie widzisz, Kyle? Nawet my się zmieniliśmy. My jako para. Gdy się przyjaźniliśmy czułam, że obdarowywujesz mnie większą miłością niż teraz. Czasami mam wrażenie, że jesteś ze mną tylko dlatego, że razem w tym siedzimy i litujesz się nade mną.
- Dym papierosowy zepsuł już twój mózg.
- Dzięki. - mruknęła.
- Chodź. - podałem jej dłoń, którą po krótkimzawachaniu chwyciła.
Pomogłem jej wstać i weszliśmy do środka.
Zaprowadziłem ją do swojej sypialni.
- Połóż się, odpocznij. - przyciągnąłem ją do siebie.
- Dlaczego jesteśmy tu? - spytała cicho.
- Bo stwierdziłaś, że na moim łóżku śpi się lepiej niż na twoim. - zaśmiałem się odgarniając za ucho kosmyk jej włosów.
Uśmiechnęła się delikatnie i położyła się.
Przykryłem ją kocem i pocałowałem w policzek.
- Ty się nie kładziesz? - spytała, gdy miałem zamiar wyjść z pokoju.
- Myślałem, że chcesz odpocząć.
- Chcę ale tobie też się to przyda. Bardziej niż mi.
Położyłem się obok niej i mocno przytuliłem.
- Przepraszam, że pozwoliłem Ci myśleć, że Cię nie kocham.
Wiem, że te sprawy były burzliwe ale kiedy jesteś u mego boku to więcej niż wystarczająco dla nas, by przetrwać tę próbę czasu. - zanuciła.
Uśmiechnąłem się i przyciągnąłem ją bliżej siebie. 
- Już nigdy nie chcę cię puszczać. - szepnąłem.

----------------------------------------------------------------------------------
Klikając w pogrubiony tekst przejdziecie do piosenki z której pochodzi cytat :)

poniedziałek, 5 października 2015

Rozdział 12

- Ciszej. - powiedziałam ciągnąc Kyla za sobą w dół po schodach.
- I tak już nie śpią.- powiedział wskazując na wszystkich siedzących na kanapie i czytających jakiś list.
- Co się stało? - szybko podbiegłam do nich.
- Wszyscy są? - Hayley oderwała wzrok od kartki i spojrzała na nas.
Zaczęłam wszystkich liczyć.
- Nie ma Van. - powiedziałam.
- Kurwa. - krzyknęła Hayley.
- Co się stało? - Kyle usiadł obok Matta.
- "Ene, due, like, fake na kogo wyleci ten zginie. Pobawmy się w chowanego. Zacznijcie tam, gdzie nie kończyliście." - przeczytałam z pogniecionej kartki, którą Hayley rzuciła na drugi koniec salonu. - Chodzi o ten budynek w którym drzwi się zatrzasnęły.
- To niebezpieczne dla Ciebie, Viol. Zostaniesz. - Kyle wstał i podszedł do szafki w której trzymał broń po czym włożył jeden pistolet do swojej tylnej kieszeni.
- On ma racje. Wszyscy chcą Ciebie i ten, który za tym stoi będzie liczył, że się pojawisz. Zostaniesz tu. - Spencer poklepała mnie po ramieniu po czym wyszła z resztą z domu.
Super! To ja jestem tą, która ma wydawać rozkazy, a teraz siedzę w domu.
Położyłam się wygodnie na kanapie i włączyłam telewizję.
Po godzinie oglądania, wyjadanie słodyczy z kuchni i pałętania się po domu bez celu wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Kyla.
Nie odbierał.
Obiecał mi, że mimo wszystko będzie odbierał by mieć pewność, że wszystko ok.
Zadzwoniłam znowu i znowu i znowu.
W końcu wyciągnęłam swoją broń i schowałam ją do kieszeni. Ubrałam kurtkę i wyszłam z domu.
Zabrali auto. Nie miałam jak dostać się do celu.
Usiadłam pod drzwiami i zaczęłam myśleć.
W garażu stoi motor.
Szybko wstałam i pobiegłam do garażu. Otworzyłam go i przed sobą zobaczyłam dosyć nowy motor.
Jedynym problemem jest to, że nie umiem go prowadzić.
Ubrałam kask, wsiadłam na motor i powiedziałam sobie
- " Już gorzej być nie może, Violet." 
I odjechałam.
***
W magiczny sposób dojechałam na miejsce nie zaliczając ani jednego upadku. Zobaczyłam ich auto. Są tu, nie wiem czy żywi ale są.
Weszłam po cichu do środka próbując zobaczyć lub usłyszeć cokolwiek co doprowadziłoby mnie do nich. Czułam , że dzieje się coś złego, a moje przeczucia nie mylą.
Weszłam po starych i ledwo trzymających się schodach na górę.
- No proszę kto się tu pojawił, zdążysz na przedstawienie. - powiedział mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałam.
- Violet, mówiłam Ci byś tu nie przyjeżdżała. - krzyknęła Hayley odwracając się w moją stronę.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i poczułam jak zaczyna kręcić mi się w głowie, a moje nogi zamieniają się w watę.
Na ziemi, w kałuży krwi leżała Vanessa.
Łzy zebrały mi się w oczach.
- Zawsze chciałem cię zobaczyć na żywo, dotknąć cię - powiedział mężczyzna kładąc dłoń na moim policzku i wycierając kciukiem spływającą łzę.
- Nie dotykaj jej! - krzyknął Kyle.
- Jesteś jeszcze ładniejsza niż myślałem, więc sądzę, że gdybym zabił twojego chłopaka to mogłoby coś między nami być.
- Tak, ściana więzienna. - mruknęłam.
- I do tego z poczuciem humoru. Szkoda, że muszę cię skrzywdzić ale możesz wybrać w jaki sposób zadam ci ból.
- " A mogłaś zostać w domu i objadać się lodami to nie! Musiałaś ruszyć tą dupę z kanapy!" - pomyślałam.
- Pierwsza opcja jest taka, że cię zabiję jak twoją przyjaciółkę - powiedział podchodząc do ciała Van - za to drugą opcją byś patrzyła jak zabijam twojego chłopaka. - uśmiechnął się w stronę Kyla.
Kyle podbiegł do mnie i położył obie dłonie na moich policzkach.
- Nie płacz, ok? Wiem, ze jesteś zła na siebie, że tu przyjechałaś. Gdyby cię tu nie było jedynym co by cię ominęło to ten wybór ale ja i tak bym zginął. Viol, Jeśli zaryzykuję wszystko...Czy spróbujesz przerwać mój upadek?
- Co? O czym ty mówisz? - przełknęłam ślinę - Jeśli chodzi o to, że to ty umrzesz to nie, nie zgadzam się na to. Dziś zginę ja. - przetarłam moje oczy.
- Oni cię potrzebują. Wiem, że sobie beze mnie poradzisz, jesteś najsilniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek poznałem.
- Nigdy nie planowałam, że pewnego dnia Cię stracę, Kyle. - spojrzałam mu w oczy. 
 Chłopak pocałował mnie delikatnie i szepnął
- Kocham Cię, pamiętaj.
Widziałam jak powstrzymywał się przed płaczem. Chciał być silny.
- Zabij mnie. - powiedział odchodząc ode mnie, gdy chwyciłam jego dłoń.
- Dobry wybór. - uśmiechnął się.
- Viol... puść mnie. - mruknął patrząc na mnie prawdopodobnie ostatni raz.
- Nie. - jęknęłam ale chłopak w końcu zdołał wyciągnąć swoją dłoń i podszedł bliżej mężczyzny.
Nagle poczułam jak Spencer mocno mnie przytula.
- Violet, tak mi przykro.- jęknęła.
Mężczyzna wycelował w głowę Kyla.
- Możesz celować w klatkę piersiową? Wiesz, skoro już muszę umrzeć to chcę by moja twarz została w jednym kawałku. - zaśmiał się Kyle.
Mężczyzna teraz celował prosto w serce.
Przypomniało mi się jak dziś rano, gdy przytuliłam się go niego słyszałam bicie jego serce, a on powiedział, że bije ono tylko dla mnie.
Płakałam jeszcze bardziej.
Padł strzał.
Kyle upadł.
- Zrobiłem co musiałem, teraz się żegnam. - powiedział mężczyzna odchodząc.
Matt wyciągnął pistolet i strzelił prosto w głowę zabójcy.
W tym samym czasie podbiegłam do chłopaka i ukucnęłam przy nim. Położyłam jego głowę na swoich kolanach.
- Też Cię kocham Kyle. Ten który kazał mu ciebie zabić zapłaci za to, obiecuję.
Czułam, że coraz trudniej mi się oddycha, zaczęłam dusić się łzami.
-Nie pozwoliłbym by skrzywdził ciebie, skarbie. - usłyszałam głos chłopaka.
Mózgu jeśli chcesz sobie ze mnie pożartować to wybrałeś naprawdę najgorszy moment.
Kyle podniósł się powoli do pozycji siedzącej i chwycił moją dłoń.
- Ale jak? Przecież on... Ja widziałam.
Chłopak zdjął koszulkę i zobaczyłam kamizelkę kuloodporną.
- Gdybym jej nie miał to serio wolałbym oberwać w głowę, sam nie wiem czemu ale bym wolał.
Mocno go przytuliłam.
- Nigdy cię już nie puszczę, rozumiesz? Od dzis nigdzie nie ruszasz się beze mnie. - mruknęłam.