wtorek, 13 października 2015

Rozdział 14

Pijąc poranną kawę chwyciłam w rękę stertę poczty leżącą przede mną. Zaczęłam ją przeglądać. W większości były to reklamy ale był też jeden list. dziwny list. Był w niebieskiej kopercie bez nadawcy. Rozdarłam kopertę po czym zaczęłam czytać list.
" Droga Violet! 
Wiem, że czytasz to ty, bo jesteś bardzo ciekawska. Nie znamy się jeszcze ale to niedługo się zmieni. Wiem, że słyszałaś o mnie wiele złych rzeczy. Hah, zabawne, że jestem taki popularny ale nie o to chodzi. Jesteś mi potrzebna, wszyscy jesteście mi potrzebni tak bardzo jak ja jestem potrzebny Wam. Słyszałem o Vanessie, tak mi przykro. Lecz wiedź, że to nie moja wina tylko tego, który zagraża nam wszystkim. Wiem o nim trochę więcej dlatego czy moglibyśmy się spotkać? Weź swoich ludzi i przyjdźcie do magazynu na Crenshaw Boulevard. Kyle będzie wiedział gdzie to jest. Pisze do ciebie, bo wiem, że jesteś mądra i przyjmiesz me zaproszenie. Nie chciałem znów wybijać waszego okna, więc postanowiłem zmarnować kawałek papieru. Wiem, że Twój dar przekonywania pomoże Ci w ściągnięciu przyjaciół. Bede czekał 13 października o 16:30. Nie spóźnijcie się.
Pozdrawiam,
Alex" 
Alex... Nasz największy wróg nam zagraża.
- Dzień dobry, słoneczko. - Kyle pocałował mnie w policzek - Co czytasz?
- To nic. - złożyłam list i schowałam do kieszeni spodni.
- Pokaż mi.
- Nie. - mruknęłam wstając od stołu.
Kyle zmierzył mnie wzrokiem, a pozostali weszli do kuchni by zjeść śniadanie 
                                                  ***
 - Przepraszam Cię Spencer, jednak dobrze gotujesz. - zaśmiała się Hayley nabierając na widelec jajecznicę.
- Mówiłam ci, a ty jak zwykle miałaś mnie gdzieś. - mruknęła Spencer - Naplułam ci do niej. 
Hayley przyłożyła chusteczkę do buzi po czym wypluła w nią jedzenie. 
- Suka! - krzyknęła.
- Żartowałam. -  oburzyła się Spencer.
Nie wiedziałam jak powiedzieć im o zaproszeniu. Być może to będzie pułapka ale on jako jedyny wie coś o zabójcy Van.
- Wiem jak możemy się dowiedzieć kto zabiła Vanesse. - powiedziałam.
Wszyscy spojrzeli na mnie.
- W jaki sposób? - spytał Matt.
- Dostałam list od Alexa. Napisał, że prawie wie kto za tym stoi ale bez naszej pomocy nie da rady się tego dowiedzieć do końca.
- Pewnie chce dać kogoś z nas na przynętę i zajdzie morderce od tyłu zakładając mu worek na głowę jak Fred ze Scooby Doo. Kochanie, on na każdym kroku chce nas zabić. Myślisz, że będzie nas o coś prosił? - powiedziała Aria.
- Może warto tam pójść? - spytałam - By chociaż zobaczyć co ma do powiedzenia.
- To głupie! - krzyknęła Aria - Kyle, nic jej nie powiesz?
Kyle zaśmiał się.
- Co mam mówić? I tak mnie nie posłucha, nikogo nie posłucha. Ona juz sobie postanowiła, że tam pójdzie, więc nic jej nie zatrzyma. - powiedział spokojnie.
- Właśnie, jeśli chcecie iść ze mną to o 16 będę czekać w aucie. - powiedziałam odchodząc od stołu i kierując się stronę swojego pokoju.
                                                  ***
Ubrałam skórzaną kurtkę i spięłam włosy w wysoką kitę po czym pomalowałam usta czarną szminką. Miałam jeszcze pięć minut na wyjście. Zaczęłam chodzić w kółko po pokoju. Ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze i sięgnęłam po pistolet, który leżał na toaletce i włożyłam go za pasek spodni. Wyszłam z pokoju i skierowałam się po schodach w dół. Przed wyjściem głównym zobaczyłam moich przyjaciół.
- Jednak idziecie? - spytałam.
- Nie zostawimy cię. - Hayley uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
Bałam się, że będę musiała iść tam sama. Uśmiechnęłam się i powiedziałam
- No to ruszamy!
                                                  ***
Zaparkowaliśmy na parkingu pod magazynem. Wyszliśmy z auta i poszliśmy do wejścia głównego. Gdy otworzyliśmy drzwi wszędzie było jasno. W pomieszczeniu znajdował się duży telewizor i duża czerwona kanapa. Pokój wyglądał jak salon w każdym domu, a nie jak miejsce do planowania idealnej śmierci.
- Bardzo się cieszę, że jesteście.
Do pokoju wszedł trochę wyższy ode mnie brunet obejmujący drobną brunetkę.
- Jestem Alex. Mówię to, bo ty Violet jeszcze o tym nie wiesz. - uśmiechnął się.
- Domyśliłam się tego. - mruknęłam.
- To jest Rosie, moja dziewczyna. Tam jest Tyler, Jason i Mike. - powiedział, a do pokoju weszło trzech chłopaków.
- Jason... Mike... Co wy tu do cholery robicie? - spytałam.
Znałam ich. Chodziłam z nimi do szkoły.
- Nam też cię miło widzieć Viol. - powiedział Mike.
- Szybki jesteś Alex. Trzy tygodnie temu umarła twoja dziewczyna, a ty masz już inną. - powiedziała Spencer.
- Mówisz o Jen? Oh... Ta głupia suka była mi potrzebna tylko do szpiegowania was. Chciałem ja zabić ale Viol mnie wyręczyła. Dziękuję Ci. - spojrzał na mnie - Usiądźcie, a my wam przedstawimy wszystko co wiemy.
Niepewnie usiedliśmy na sofie.
- A więc... - zaczął - Wiemy, że osoba, która zabiła Van zamknęła także Violet w schowku. Tamten opuszczony budynek to jej plac zabaw. Zabił też naszego człowieka.
- Ale czekaj. Kiedy umarł wasz człowiek? - spytała Aria.
- Wczoraj. Dlatego was tu zebraliśmy.
- Ale Matt postrzelił zabójcę Van kilka dni temu.
- Cóż, najwidoczniej jest ich więcej. Możliwe, że ci którzy zabijają wcale nie wybierają swego celu. Mogą mieć kogoś kto nimi dowodzi. - Alex podrapał się w kark - Nie wiemy ilu ich jest. ale są silniejsi od nas. Możliwe, że od was też.
- Czy ty właśnie powiedziałeś, że jesteśmy lepsi od was? - wtrąciła Hayley.
Spencer mocną ją szturchnęła.
- No co? Musze wiedzieć.
- To nie jest teraz ważne. - przerwał Alex - Ale tak, jesteście silniejsi. dlatego chcemy złączyć siły. Nie możemy pozwolić by nie wiadomo kto wykończył nas.
- On ma rację. - powiedział Kyle.
- To co? Łączymy się? - spytał Tyler.
- Daj nam pomyśleć. - mruknęłam.
- Violet, co sądzisz? - spytała Spencer.
- Oni mają rację. Nie damy sobie rady sami. Potrzebujemy ich wiedzy tak jak oni potrzebują naszej siły i sprytu.  Każdy z nas ma inną zdolność i wiedzą, że to im się przyda. Potrzebują wiedzy Spencer, zwinności Arii, siły Kyla, niewyparzonego języka Hayley, sprytu Matta i tego co mam ja. - powiedziałam szeptem.
- Czyli się zgadzamy? - spytał Matt.
- Zgadzamy się. - powiedział głośniej by Alex mógł usłyszeć.
- Miło mi widzieć nas wszystkich razem. - Alex klasnął w dłonie szeroko się uśmiechając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz