poniedziałek, 5 października 2015

Rozdział 12

- Ciszej. - powiedziałam ciągnąc Kyla za sobą w dół po schodach.
- I tak już nie śpią.- powiedział wskazując na wszystkich siedzących na kanapie i czytających jakiś list.
- Co się stało? - szybko podbiegłam do nich.
- Wszyscy są? - Hayley oderwała wzrok od kartki i spojrzała na nas.
Zaczęłam wszystkich liczyć.
- Nie ma Van. - powiedziałam.
- Kurwa. - krzyknęła Hayley.
- Co się stało? - Kyle usiadł obok Matta.
- "Ene, due, like, fake na kogo wyleci ten zginie. Pobawmy się w chowanego. Zacznijcie tam, gdzie nie kończyliście." - przeczytałam z pogniecionej kartki, którą Hayley rzuciła na drugi koniec salonu. - Chodzi o ten budynek w którym drzwi się zatrzasnęły.
- To niebezpieczne dla Ciebie, Viol. Zostaniesz. - Kyle wstał i podszedł do szafki w której trzymał broń po czym włożył jeden pistolet do swojej tylnej kieszeni.
- On ma racje. Wszyscy chcą Ciebie i ten, który za tym stoi będzie liczył, że się pojawisz. Zostaniesz tu. - Spencer poklepała mnie po ramieniu po czym wyszła z resztą z domu.
Super! To ja jestem tą, która ma wydawać rozkazy, a teraz siedzę w domu.
Położyłam się wygodnie na kanapie i włączyłam telewizję.
Po godzinie oglądania, wyjadanie słodyczy z kuchni i pałętania się po domu bez celu wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Kyla.
Nie odbierał.
Obiecał mi, że mimo wszystko będzie odbierał by mieć pewność, że wszystko ok.
Zadzwoniłam znowu i znowu i znowu.
W końcu wyciągnęłam swoją broń i schowałam ją do kieszeni. Ubrałam kurtkę i wyszłam z domu.
Zabrali auto. Nie miałam jak dostać się do celu.
Usiadłam pod drzwiami i zaczęłam myśleć.
W garażu stoi motor.
Szybko wstałam i pobiegłam do garażu. Otworzyłam go i przed sobą zobaczyłam dosyć nowy motor.
Jedynym problemem jest to, że nie umiem go prowadzić.
Ubrałam kask, wsiadłam na motor i powiedziałam sobie
- " Już gorzej być nie może, Violet." 
I odjechałam.
***
W magiczny sposób dojechałam na miejsce nie zaliczając ani jednego upadku. Zobaczyłam ich auto. Są tu, nie wiem czy żywi ale są.
Weszłam po cichu do środka próbując zobaczyć lub usłyszeć cokolwiek co doprowadziłoby mnie do nich. Czułam , że dzieje się coś złego, a moje przeczucia nie mylą.
Weszłam po starych i ledwo trzymających się schodach na górę.
- No proszę kto się tu pojawił, zdążysz na przedstawienie. - powiedział mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałam.
- Violet, mówiłam Ci byś tu nie przyjeżdżała. - krzyknęła Hayley odwracając się w moją stronę.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i poczułam jak zaczyna kręcić mi się w głowie, a moje nogi zamieniają się w watę.
Na ziemi, w kałuży krwi leżała Vanessa.
Łzy zebrały mi się w oczach.
- Zawsze chciałem cię zobaczyć na żywo, dotknąć cię - powiedział mężczyzna kładąc dłoń na moim policzku i wycierając kciukiem spływającą łzę.
- Nie dotykaj jej! - krzyknął Kyle.
- Jesteś jeszcze ładniejsza niż myślałem, więc sądzę, że gdybym zabił twojego chłopaka to mogłoby coś między nami być.
- Tak, ściana więzienna. - mruknęłam.
- I do tego z poczuciem humoru. Szkoda, że muszę cię skrzywdzić ale możesz wybrać w jaki sposób zadam ci ból.
- " A mogłaś zostać w domu i objadać się lodami to nie! Musiałaś ruszyć tą dupę z kanapy!" - pomyślałam.
- Pierwsza opcja jest taka, że cię zabiję jak twoją przyjaciółkę - powiedział podchodząc do ciała Van - za to drugą opcją byś patrzyła jak zabijam twojego chłopaka. - uśmiechnął się w stronę Kyla.
Kyle podbiegł do mnie i położył obie dłonie na moich policzkach.
- Nie płacz, ok? Wiem, ze jesteś zła na siebie, że tu przyjechałaś. Gdyby cię tu nie było jedynym co by cię ominęło to ten wybór ale ja i tak bym zginął. Viol, Jeśli zaryzykuję wszystko...Czy spróbujesz przerwać mój upadek?
- Co? O czym ty mówisz? - przełknęłam ślinę - Jeśli chodzi o to, że to ty umrzesz to nie, nie zgadzam się na to. Dziś zginę ja. - przetarłam moje oczy.
- Oni cię potrzebują. Wiem, że sobie beze mnie poradzisz, jesteś najsilniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek poznałem.
- Nigdy nie planowałam, że pewnego dnia Cię stracę, Kyle. - spojrzałam mu w oczy. 
 Chłopak pocałował mnie delikatnie i szepnął
- Kocham Cię, pamiętaj.
Widziałam jak powstrzymywał się przed płaczem. Chciał być silny.
- Zabij mnie. - powiedział odchodząc ode mnie, gdy chwyciłam jego dłoń.
- Dobry wybór. - uśmiechnął się.
- Viol... puść mnie. - mruknął patrząc na mnie prawdopodobnie ostatni raz.
- Nie. - jęknęłam ale chłopak w końcu zdołał wyciągnąć swoją dłoń i podszedł bliżej mężczyzny.
Nagle poczułam jak Spencer mocno mnie przytula.
- Violet, tak mi przykro.- jęknęła.
Mężczyzna wycelował w głowę Kyla.
- Możesz celować w klatkę piersiową? Wiesz, skoro już muszę umrzeć to chcę by moja twarz została w jednym kawałku. - zaśmiał się Kyle.
Mężczyzna teraz celował prosto w serce.
Przypomniało mi się jak dziś rano, gdy przytuliłam się go niego słyszałam bicie jego serce, a on powiedział, że bije ono tylko dla mnie.
Płakałam jeszcze bardziej.
Padł strzał.
Kyle upadł.
- Zrobiłem co musiałem, teraz się żegnam. - powiedział mężczyzna odchodząc.
Matt wyciągnął pistolet i strzelił prosto w głowę zabójcy.
W tym samym czasie podbiegłam do chłopaka i ukucnęłam przy nim. Położyłam jego głowę na swoich kolanach.
- Też Cię kocham Kyle. Ten który kazał mu ciebie zabić zapłaci za to, obiecuję.
Czułam, że coraz trudniej mi się oddycha, zaczęłam dusić się łzami.
-Nie pozwoliłbym by skrzywdził ciebie, skarbie. - usłyszałam głos chłopaka.
Mózgu jeśli chcesz sobie ze mnie pożartować to wybrałeś naprawdę najgorszy moment.
Kyle podniósł się powoli do pozycji siedzącej i chwycił moją dłoń.
- Ale jak? Przecież on... Ja widziałam.
Chłopak zdjął koszulkę i zobaczyłam kamizelkę kuloodporną.
- Gdybym jej nie miał to serio wolałbym oberwać w głowę, sam nie wiem czemu ale bym wolał.
Mocno go przytuliłam.
- Nigdy cię już nie puszczę, rozumiesz? Od dzis nigdzie nie ruszasz się beze mnie. - mruknęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz