środa, 3 lutego 2016

Rozdział 33

- I jak się bawiłaś? - spytał Bill podczas naszej drogi powrotnej do domu.
- Myślałam, że będzie gorzej.
- A ja nie myślałem, że twoje rzeczy będą aż tak ciężkie. - jęknął.
Dzisiaj przez caly dzień chodziliśmy od sklepu do sklepu. Felix dał mi dużo kasy dzięki czemu mogłam zaszaleć.
- Sam zaproponowałeś, że ponosisz.
- Zaproponowałem to jak miałaś jedną torbę.
- Ale ja ci mówiłam, że jeszcze pójdę do kilku sklepów.
- Byłaś wszędzie.
- Właśnie.
- Nie wiem jak Kyle z tobą wytrzymuje. - pokręcił głową.
- Masz dziewczynę? - spojrzałam na niego.
- Co? - zaczął się śmiać. - Nie.
- Dlaczego?
- Nie mam czasu.
- Ale masz czas by chodzić ze mną na zakupy. - uśmiechnęłam się lekko.
- To inna sprawa. Kyle nie mógł iść, a ty strasznie chciałaś wyjść. Sama rozumiesz.
- Mogłeś się teraz umówić z jakąś dziewczyną. Spencer jest fajna.
- Jest fajna ale nie w moim guście.
- A jaki jest twój gust?
- Nie wiem. Ty jesteś fajna. - uśmiechnął się spuszczając głowę w dół.
- A Aria? Co sądzisz o niej?
- Możemy już nie gadać o dziewczynach? Nie chcę być uwiązany. - spojrzał na mnie.
- Dobra. - mruknęłam przewracając oczami.
- Dziękuję. - westchnął. - Przypomnij mi czemu idziemy pieszo?
- Bo tak zdrowo. I Felix nie dał kluczyków. Ale już jesteśmy. - spojrzałam na budynek który był naszym domem.

- Gdzie to postawić? - spytał Bill, gdy zamykałam drzwi.
- Nie wiem. Obojętnie. - wzruszyłam ramionami.
- Dobrze się bawiłaś, kochanie? - Kyle stał oparty o ścianę i przyglądał się nam.
- Bardzo. - podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.
Chłopak pocałował mnie w czoło na co szeroko się uśmiechnęłam.
- Dzięki, że ją pilnowałeś. - powiedział do Billa, który ominął nas z delikatnym uśmiechem i poszedł do góry.
- Chcę jeść. Teraz, natychmiast. - mruknęłam.
- Mam cię nakarmić?
- Zanieść do kuchni. - poruszyłam zabawnie brwiami przez co chłopak wybuchł śmiechem.
- Jak sobie życzysz, królewno. - przerzucił mnie przez ramię i zaniósł do kuchni po czym posadził na blacie. - Coś jeszcze?
- Daj jeść. - podszedł do mnie, a ja położyłam mu ręce na ramionach.
- A może daj buzi?
- Jedzenie jest fajne, ty nie. - pokręciłam głową.
- Ok. - odsunął się. - To żegnam. - pokiwał do mnie i wyszedł z kuchni.
- Ej! - krzyknęłam wyrzucając ręce w górę.
Wstałam i poszłam za nim.
- Nie dałeś mi jeść.
- Nie dałas mi buzi.
- Powiedziałeś jej? - spytał Matt przechodząc obok nas.
- O? - zmarszczyłam brwi.
- Chodź. - Kyle pokręcił głową i pociągnął mnie w stronę pustego pokoju. - Jutro rano jedziemy na spotkanie tym całym szefem tego wszystkiego. Dostaliśmy dziś informacje.
- Świetnie. Nie mogłam się doczekać.
- Ty zostajesz. Nie minął miesiąc.
- Przestań, nie puszczę was samych.
- Violet, nie idziesz i koniec.
- Boję się o ciebie.
- A ja o ciebie przez co się denerwuję, tak będę spokojny.
- Proszę, Kyle. - powiedziałam błagalnym głosem.
- Przykro mi, kochanie. - pogładził mój policzek.
Obróciłam się na pięcie i poszłam do salonu po czym położyłam się na kanapie i przykryłam kocem.

Obudziły mnie ciche kroki.
- Bill, rozumiem, że prowadzisz nocne życie no ale weź... - przetarłam oczy.
- Cicho. Obudzisz ich jeszcze. - szepnął. - Chcesz herbaty? - usiadł przy mnie z dwoma kubkami herbaty.
- Miałeś w planach mnie obudzić czy zrobiłeś dwie dla siebie?
- Nie wiem. - wzruszył ramionami. - Chodź. - szepnął i poszedł do frontowych drzwi po czym wyszedł.
Szybko wstałam i poszłam za nim. Siedział na schodach. Usiadłam obok niego, a on podał mi kubek.
- Dzięki. - mruknęłam.
- Miałaś zły sen.
- Skąd wiesz?
- Wierciłaś się strasznie.
- Śniło mi się, że zabili Kyla, a moje sny w 68% się zawsze sprawdzają.
- Masz jeszcze 32% szans, że to tylko kolejny zły sen.
- Nienawidzę złych snów. Rosie mówi, że kiedy śpi z Alexem złe sny znikają i przy Kylu powinnam mieć tak samo.
- Może nie włączyłaś jeszcze tej opcji?
- Wiesz jak to zrobić?
- Zmienić faceta.
- Śmieszne. - przewróciłam oczami i wzięłam łyk herbaty.
- Sorki. Jestem strasznie zmęczony, a za trzy godziny jedziemy na spotkanie.
- Która jest?
- 4:30
- Jedziecie o 6?
- Jesteśmy umówieni na 8 ale musimy dojechać.
- Zabierz mnie.
- Nie mogę, Viol. - oblizał wargi.
- Idź spać. - pokiwałam głową. - Musisz się wyspać.
- Nie mogę spać.
- Usiądziesz. Położę ci nogi na kolanach i prześlę jakoś swoje lenistwo. - wstałam i wyciągnęłam do niego rękę, którą szybko złapał.
Poszliśmy do salonu. Usiadł na kanapie, a ja po chwili położyłam się na niej kładąc stopy na jego kolanach. Chłopak przykrył nas kocem.
- Dobranoc. - ziewnęłam.
- Dobranoc. - mruknął cicho.

- Cicho! - krzyknęłam siadając na kanapie. - Zmarłego byście obudzili.
- Mogłaś nie spać w salonie. - powiedziała Hayley wiążąc buty.
- Weźmiecie mnie?
- Wiesz, że nie możemy. - Matt wzruszył ramionami i wyszedł.
Wszyscy oprócz Billa wyszli.
- Dzięki, że przesłałaś mi trochę swojego lenistwa. Nigdy się jeszcze tak nie wyspałem. - uśmiechnął się po czym też wyszedł.
- O czym on mówi? - Rosie usiadła obok mnie.
- Spałam z nogami na jego kolanach. Czy to zdrada?
- Miałaś spodnie?
- tak.
- A on?
- Też.
- To chyba nie. - wzruszyła ramionami i przeciągnęła się. - Ap jeszcze śpi.
- Niech śpi póki może.
- Co masz na myśli.
- Póki jeszcze nie ma koszmarów.
- Ona ma swojego Alexa.
- To wszystko wyjaśnia. - przeczesałam włosy.
- Co będziemy dziś robić?
- Wezmę kąpiel i poczekam na Kyla. - wstałam i poszłam w kierunku łazienki.

Po dobrej godzinie leżenia w wannie postanowiłam wyjść z niej. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do sypialni po czyste ubrania. W czasie, gdy się przebierałam usłyszałam otwieranie drzwi. Zbiegłam po schodach na dół.
- Czemu wszyscy jesteście tacy smutni? - spytałam patrząc na płaczącą Arię.
- Violet, tak strasznie nam przykro.
- Z powodu? - serce mi stanęło, gdy zobaczyłam, że nigdzie nie ma ani Kyla ani Felixa.
- K-Kyle... O-On... - Spencer próbowała z siebie coś wydusić.
Wyszłam z domu i podeszłam do samochodu przy którym stał Felix.
- Przepuść mnie. - krzyknęłam, gdy ojciec prówał zasłonić to co było w środku samochodu.
- Nie powinnaś na to  patrzeć, Violet.
- Proszę. - zaczęłam płakać.
Mężczyzna się odsunął. Zasłoniłam usta rękoma, a łzy spływały po moich policzkach jeszcze bardziej.
- Kochanie... - szepnęłam podchodząc do chłopaka. - To nie możliwe. Przecież można mu jakoś pomóc.
- Staraliśmy się. Dostał dwa racy w brzuch i trzy w głowę. Już się nie da nic zrobić.
Zamknęłam oczy. Czułam jak miękną mi nogi, więc usiadłam na ziemi. Schowałam twarz w kolanach i zaczęłam głośno płakać.
- Przykro mi. - Felix uklęknął przy mnie i położył mi dłoń na ramieniu.
- Powiedź mi, że to tylko jeden z tych koszmarów.
- Niestety nie tym razem.
- Już nigdy nie zasnę. W noc śniło mi się,że go ktoś zabił i teraz co? On jest martwy. Moje słoneczko jest martwe.
- Violet, chodźmy do środka.
- Nawet się z nim nie pożegnałam. Nie przytuliłam go ani nie powiedziałam mu nic miłego.
Felix podniósł mnie z ziemi i pomógł wejść do środka. Posadził mnie na kanapie i pogładził po głowie.
- Dasz sobie radę.
- Nie dam, tato. On nie żyje. Jedyny powód dla którego walczyłam był on, a teraz jest martwy. Martwy, a ja nie mogę mu pomóc. Już nigdy go nie przytulę, nie pocałuję, nie powiem nic wrednego lub miłego. Nic, bo mój aniołek nie żyje.
Dylan podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Dobra wiadomość jest taka, że zabiliśmy 3/4 ludzi tego typka i znamy jego dane. I do tego możesz wrócić do pracy.
Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.
Właśnie się dowiedziałam, że mój chłopak został zabity, a on mi mówi o dobrych wiadomościach.
- Idź. - krzyknęłam na co zerwał się na równe nogi. - Nie chcę cię widzieć. Nie pokazuj mi się na oczy ty idioto. - krzyknęłam jeszcze głośniej.
Hayley usiadła obok mnie. Położyłam głowę na jej kolanach, a ona zaczęła gładzić mnie po głowie.
- Obiecuję ci, że będzie dobrze. Nie zwrócę ci go ale zabijemy tego kto go skrzywdził. wiem, że go to nie zwróci ale pomogę ci w pozbieraniu się. Obiecuję, że będziesz jeszcze szczęśliwa i będziesz miała swoją wymarzoną rodzinę. - szepnęła.

***********************************

Strasznie chciałam napisać ten rozdział ale cały czas go przekładałam, bo mówiłam sobie, że za wcześnie itp. W końcu jednak stwierdziłam, że to ten moment. Teraz akcja bardziej się rozkręci i będzie się działo o wiele więcej. Mam nadzieję, że mnie nie nienawidzicie za to, że zabiłam Kyla. Aby moja wizja się spełniła musiałam zabić albo jego albo Violet. Jednak Violet jest tą najważniejszą postacią w okół której wszystko się kręci więc musi żyć. 
 Jeśli chcecie to napiszcie co sądzicie o rozdziale i jak myślicie co będzie dalej. Chętnie wszystkie komentarze przeczytam i w razie pytań odpowiem. Gdybyście chcieli skontaktować się ze mną w inny sposób to zapraszam na mojego twittera - @barbieisabitchx (zawsze daję fback ale na wszelki wypadek spytajcie ;) ).
 Pa xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz