niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 7

Po pół godzinnej pogadance o tym, że nie mogę wychodzić z tego domu sama weszłam do pokoju i schowałam twarz w poduszkę.
- Współczuję Ci. - usłyszałam znajomy głos Jennifer i podskoczyłam ze strachu.
- Jesteś genialna. Jak długo już tu jesteś?
- Słuchaj - zaczęła - mogę ci pomóc.
- A więc słucham.
- Widzisz tą kratkę? - pokazała palcem na kwadratową kratkę na suficie - To wyjście. Wyjdziesz nim na dach, na dachu jest drabina.
- A co jeśli zauważą, że mnie nie ma?
- Będą panikować, rwać włosy z głowy, a kiedy wrócisz zrobią ci pogadankę jak bardzo to niebezpieczne i zakluczą cie na noc w pokoju, a o kratce się nigdy nie dowiedzą.
- Jesteś geniuszem. - powiedziałam patrząc na otwór w suficie.
- Wiem to, mówisz mi to już drugi raz dzisiaj.
Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach na dół cały czas trzymając ręce w kieszeniach spodni. Zauważyłam, że drzwi od tarasu są otwarte. Wyszłam i zobaczyłam Spencer siedzącą razem z Jennifer i palące papierosy.
- Jenny... Jak ty to? Przed chwilą byłaś do góry.
- Nie gadaj. Chcesz? - spytała wysuwając paczkę papierosów w moją stronę.
Wyciągnęłam jednego, włożyłam do ust i zapaliłam. Usiadłam obok Spencer. 
- Nie chce by tak było. Co mogę zrobic by nie byc tym kim jestem? - zapytałam wypuszczając dym z ust.
- Zabić się. - zaśmiała się Jennifer ale Spencer szybko szturchnęła ją w ramie.
W tym momencie na taras wyszedł Matt i zajął miejsce obok mnie. 
- Kyle przesadza, musisz stąd wychodzić, bo zwariujesz, już wariujesz. - Matt westchnął poprawiając włosy.
Nagle ze środka wydostał się głośny huk. Szybko wstałam z miejsca i pobiegłam do środka. Na ziemi leżały kawałki szkła z wybitej szyby, a obok nich cegła z doczepioną karteczką. Podeszłam do niej i odczepiłam kartkę. 
- Co jest tam napisane? - spytała Hayley która po usłyszaniu huku zbiegła ze samej góry potykając się o schody. 
- " Odkładacie coś co mieliśmy załatwić już dawno temu. Macie już szefa, możemy to załatwić." 
Aria oparła się o sofę i przeczesała włosy. 
- Powie mi ktos o co chodzi? - spytałam przerywając nieprzyjemną ciszę. 
 - Em... - jęknęła Hayley - Chodzi o osoby takie jak Alex.
- Kto to?
- Jest tym kim jesteś ty dla nas. Są słabsi ale mają możliwości.
- Chcę się z nim spotkać.
- To nie jest możliwe, Viol. - pokręciła głową Aria.
- Gdzie jest Kyle?
- Tutaj - powiedział wchodząc do domu - co się stało z oknem?
- Powiedziałeś, że zrobisz dla mnie wszystko.
- Tak, tak powiedziałem.  Co chcesz? - spytał idąc w moim kierunku.
- Spotkać się z Alex'em.
Chłopak zatrzymał się patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- To zły pomysł. - pokręcił głową.
- Ale tego właśnie chcę.
- Powinnaś się dobrze zastanowić.
- Uwierz mi, wszystko przemyślałam.
- Prześpij się z tym, rano o tym porozmawiamy. - przytulił mnie do siebie i pocałował w czubek głowy.
Po krótkiej chwili odszedł i wszedł po schodach na górę do swojego pokoju.
Zrobiłam to samo. Zakluczyłam drzwi, przysunęłam krzesło pod kratkę na suficie i na nie weszłam. Szarpnęłam kilka razy za kratkę aż w końcu się otworzyła. Podciągnęłam się na rękach do góry i po chwili byłam już na dachu. Poszłam kawałek dalej do miejsca w którym usiadłam i oparłam się o coś co prawdopodobnie było ścianą strychu.
- Myślałam, że uciekniesz spotkać się z Alex'em i pogadać o interesach. - Spencer usiadła obok mnie.
- Dziewczyna załatwiająca brudną robotę, śmieszne co? - zaśmiałam się - Przyszłam tu pomyśleć.
- Często siadam tu i patrzę w gwiazdy. Mówi co cię gryzie.
- Po pierwsze to wszystko co tu się dzieje jest straszne, zbite szyby, sms'y, zakazy. To wszystko uderzyło we mnie tak niespodziewanie.
- Wiesz, życie lubi płatać figle.  Nigdy nie będzie idealnie ale zawsze możesz to zmienić.
- Nie potrafię.
- Potrafisz tylko nie umiesz się do tego przyznać.
- Przez to wszystko oddalam się od przyjaciół, rodziny i Kyla. Prawie nie rozmawiamy, prawie sie nie widzimy.
- On chcę byśmy wszyscy mogli w końcu żyć normalnie, nie będąc cały czas w niebezpieczeństwie.
Nagle usłyszałam pukanie które dochodziło z mojego pokoju.
- Powinnam już...
- Tak, wracaj. Ja też zamierzałam już iść. - uśmiechnęła się.
Wstałam i podeszłam do miejsca dzięki któremu się tu znalazłam. Zeszłam na dół i od kluczyłam drzwi.
- Mogę wejść? - Kyle spytał lekko zachrypniętym głosem.
- Jasne. - odsunęłam się tak by mógł wejść.
Usiadł na łóżku czekając aż zrobię to samo. Zmęczenie było widoczne na jego twarzy.
- Powinieneś odpocząć. - powiedziałam cicho siadając obok.
- Widzę, że jest ci tu źle. Wiem, że nie jest idealnie ale być może niedługo to wszystko się skończy.
- Nie jest mi tu źle. Źle mi z tym, że oddalasz się ode mnie.
Kyle przysunął się bliżej mnie.
- Uwierz mi, że twoja miłość to wszystko co mam, a ty jesteś osobą, która jest dla mnie najważniejsza.
- Wierzę. - uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam go. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz