- Idę pod prysznic. - oznajmiłam chłopakowi wstając z łóżka.
- Iść z tobą? Wiesz... By nic ci się nie stało. - zaśmiał się.
- Dzięki ale sobie poradzę. - powiedziałam wychodząc z pokoju i kierując się do łazienki.
Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi.
- O boże! Przepraszam... Nie chciałam. - powiedziałam zamykając oczy i wychodząc za drzwi.
Hayley wybiegła od razu za mną poprawiając koszulkę.
- Violet. To nasza wina, że nie zakluczyliśmy drzwi. Proszę nie mów nikomu. - chwyciła mnie za rękę. - Jeśli Felix się dowie, że prawie kochałam się z Tylerem to mnie wyrzuci z domu, a nie mam gdzie iść. Błagam. Obiecaj mi to.
- Obiecuję. To zostanie tylko między nami. - powiedziałam patrząc na Tylera, który właśnie wychodził z łazienki.
- Jest już wolna. - mruknął odchodząc.
- Dziękuję. - Hayley przytuliła mnie i pobiegła za nim.
Patrzyłam jeszcze przez chwilę na nich po czym weszłam do łazienki i zakluczyłam drzwi. Spojrzałam w lustro i zaczęłam rozpuszczać włosy.
Kurczę. Felix mógłby kogoś wyrzucić za coś takiego. Czyli nigdy nikt z nas nie będzie miał dzieci, bo prawdopodobnie będziemy tu mieszkać do końca życia.
Zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic.
Okręciłam gorącą wodę i zamknęłam oczy.
Przypomniało mi się, że za kilka dni są moje urodziny. Jeszcze kilka miesięcy temu chciałam zrobić największą imprezę w mieście. Byliby wszyscy moi znajomi i byłoby wspaniale. Ale teraz... Teraz to już nie ważne. Najważniejsze by znaleźć tego idiotę, który zabił Van i chciał zabić mojego chłopaka.
Po 30 minutach spędzonych pod prysznicem wyszłam i owinęłam się ręcznikiem. Otworzyłam drzwi i już chciał wyjść, gdy wpadłam na Kyla.
- Długo tu stoisz? - spytałam omijając go.
- Chciałem wiedzieć, że nic sobie nie zrobisz. - mruknął idąc za mną.
- I tak byś nic nie usłyszał, a nawet gdyby to nie otworzyłbyś drzwi. - weszłam do sypialni i podeszłam do szafy.
- Chcesz się przebierać? Tak wyglądasz dobrze. - powiedział obejmując mnie w pasie i całując po szyi.
- Tak, chcę się przebrać. - mruknęłam wyciągając bluzę i dresowe spodnie.
- Co jest? Normalnie rzuciłabyś się nie mnie, a ten ręcznik dawno by już leżał na ziemi.
- Dowiedziałam się czegoś?
- Że jestem zły w łóżku? Nie wiem od kogo to słyszałam ale ja jeszcze z nikim nie spałem, więc to kłamstwa.
- Nie spałeś i nie się nie prześpisz. Chyba, że chcesz stąd wylecieć.
- A więc o to chodzi? To są chore wymysły Felixa i nie jest tak, że nie można. Można ale po ślubie. Wiesz... Mimo wszystko Montgomery jest strasznie pobożny. A tak w ogóle to bardzo rzadko jest w domu także by się nie dowiedział. - powiedział siadając na łóżku. - To co ty na to?
Zdjęłam ręcznik i rzuciłam go na ziemię. Stałam zupełnie naga odwrócona plecami do chłopaka.
- Wiedziałem. - mruknął zdejmując koszulkę.
Zaśmiałam się cicho i ubrałam bieliznę po czym założyłam bluzę i n końcu spodnie.
- Nie wiedziałeś, ups. - zaczęłam się śmiać. - Ubierz się, pokażę ci coś.
Kyle wstał i ubrał koszulkę po czym podszedł do mnie.
Przystawiłam do siebie krzesło, które stało przy toaletce i weszłam na nie.
- Chcesz się wieszać? - spytał.
Zaczęłam szarpać za kratkę w suficie.
Przypomniało mi się jak Jenny pokazała mi to. To było coś na chwile, gdy masz dość i chcesz oddychać.
Wyrwałam w końcu kratkę i podałam ją Kylowi.
- Trzymają ją. - powiedziałam wciągając się na górę.- Teraz ty. - podałam mu rękę.
Chłopak wszedł na krzesło i po chwili był obok mnie.
Zamknęłam przejście by nikt nie wiedział gdzie jesteśmy i wstałam.
- I jak? - podeszłam do chłopaka, który był już na drugim końcu dachu.
- Słyszałem, że jest jakieś wejście na dach ale nigdy nie wiedziałem gdzie. Długo już o tym wiesz?
- Od początku. - powiedziałam siadając i wyciągając z kieszeni paczkę papierosów.
Wyciągnęłam jednego, włożyłam do buzi po czym zapaliłam.
- Violet. - krzyknął.
- Shhh... - powiedziałam. - Usiądź.
Chłopak usiadł obok mnie. Chwile patrzył przed siebie po czym spróbował wyrwać mi papierosa jednak się odsunęłam.
- Zamknij oczy. - powiedziałam, a chłopak to zrobił. - Co widzisz?
- Ciemność, głupie pytanie. - mruknął.
- Nie, widzisz całe nasze życie. Nasze życie jest ciemne i nie ma w nim żadnych kolorów. I tak już będzie do końca jeśli się nie urwiemy. Wiem, że nas potrzebują ale - przerwałam - obiecaj mi, że jeśli to się skończy to uciekniemy stąd. Uciekniemy daleko by nikt nie wiedział gdzie jesteśmy. Znajdziemy mieszkanie, pobierzemy się, będziemy mieli dzieci... Pop prostu będziemy szczęśliwi. - powiedziałam patrząc na niego.
- Na swoje życie patrzę codziennie i uwielbiam chwilę, gdy jestem z nim sam, gdy ono się uśmiech.. Nawet gdy płaczę mimo, że mnie to boli, bo wiem, że to moja wina. Cholera, kochanie... Ty jestes całym moim życiem.
- Po prostu obiecaj, Kyle.
- Nie mogę. Nie wiem czy to się uda, a nie chcę cię zawieść.
Westchnęłam i wyrzuciłam papierosa.
- Wiedziałam, że to głupi pomysł, przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie, chcę byś była szczęśliwa i spróbuję spełnić twoje życzenie, dobrze?
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- Chodź. - poklepał swoje kolana.
Wstałam i usiadłam na jego kolanach twarzą w jego stronę.
Delikatnie musnęłam swoim nosem jego. Kyle przejechał swoją dłonią po moim policzku po czym pocałował mnie.
Położyłam dłonie na jego policzkach cały czas go całując. Chłopak włożył swoje dłonie pod moją koszulkę i zaczął jeździć nimi po całych moich plecach.
Cicho jęknęłam, gdy z pleców przeniósł dłonie na moje pośladki i delikatnie je ścisnął.
- Nie, Kyle. - szepnęłam.
- Shhh... Zaufaj mi skarbie. - mruknął całując moją szyję.
- Przepraszam ale nie teraz, Kyle. - odsunęłam się od niego i wstałam. - Sądzę, że powinniśmy już iść na dół. - mruknęłam podchodząc do otworu przez, który się tu dostaliśmy. Odczepiłam kratkę i zeskoczyłam na dół.
- Nie chciałam ci się narzucać. - mruknął schodząc za mną i wkładając kratkę na swoje miejsce.
- Nic się nie stało, spokojnie. - uśmiechnęłam się delikatnie i wyszłam z sypialni.
Zapukałam do drzwi, które były obok.
- Spencer... To ja, Violet.
- Violet, wejdź proszę. - powiedziała drobna brunetka otwierając drzwi. - Co cię tu sprowadza?
- Nie wiem. Chciałam z kimś pogadać i wypadło na ciebie.
- Siadaj proszę. - wskazała na kanapę.
- Masz spory pokój. - powiedziałam siadając.
- Gdybyście z Kylem pomyśleli i wyburzyli ścianę dzielącą twój i jego byłą sypialnię to mielibyście jeszcze większy. - powiedziała siadając obok mnie.
- Skąd to wiesz? - spytałam, gdy przypomniało mi się, że nikomu nie mówiłam, że teraz Kyle śpi w mojej sypialni.
- Spokojnie nikomu nie powiedziałam. Po protu to widać jak wieczorem wchodzi do twojego pokoju i nie wychodzi. Więc opcje są dwie. Albo u ciebie śpi albo przenika przez ścianę.
- Masz rację.
- To dziwne, ze nikt z tych palantów jeszcze się tego nie domyślili. - zaśmiała się. - Nie obrażam ich jakby co. Kiedyś stwierdzili, ze jestem dużo inteligentniejsza od nich i zamiast wymyślać jakieś określenia na nich wszystkich mam ich nazywać palantami.
- Już rozumiem. - pokiwałam głową.
- Dobrze, że przyszłaś. Musimy poważnie porozmawiać. - jej twarz przybrałam powagę.
- Słucham.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz