piątek, 20 listopada 2015

Rozdział 21

Przetarłam oczy i spojrzałam na budzik. 12:35.
- Kyle, obudź się. Dziś przychodzi poczta.- zaczęłam budzić chłopaka.
- Daj mi jeszcze 10 minut. - powiedział odwracając się do mnie placami.
Wyszłam z łóżka i podeszłam do niego po czym delikatnie pocałowałam go w nos.
- Może dziś ten cały koszmar się skończy. Wstań. - szepnęłam mu do ucha.
Od kiedy dwa tygodnie temu dowiedzieliśmy sie, że prawdopodobnie jesteśmy rodzeństwem kilka rzeczy się zmieniło.
Nie całujemy się i  gdy jedno z nas chce się przebrać drugie musi wyjść z pokoju i jeszcze kilka mniej istotnych rzeczy. Jednak nadal śpimy razem, przytulamy się, trzymamy się za ręce i mówimy do siebie "kocham cię". Ta pierwsza rzecz szczególnie nie pasuje Felixowi. Znaczy mojemu ojcu, wciąż się nie mogę przyzwyczaić. Mówi, że co jeśli się okaże, że miał racje.
Kyle w końcu usiadł i ziewnął. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam go by wstał.
Trzymając go za rękę schodziłam na dół do kuchni, gdzie zwykle na blacie leżą listy.
- Dzień dobry. - powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Felix powiedział, ze macie iść do jego biura, gdy się obudzicie. - powiedziała Aria wstawiając kubek do zmywarki.
Spojrzałam niepewnie na Kyla i poszliśmy do biura.
Zapukałam dwa razy w drzwi i weszłam do środka, a chłopak za mną zamykając drzwi.
- Usiądźcie. - pokazał na krzesła stojące na przeciwko niego.
Wykonaliśmy to o co prosił.
- Przyszedł list z wynikami. Chciałem go otworzyć razem z wami. - powiedział przysuwając do nas kopertę.
Chwyciłam ją w dłonie i zaczęłam rozdzierać.
- Nie wiem czy chce wiedzieć co jest tam napisane. - mruknął Kyle, gdy wyjęłam list.
Przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam czytać.
- A więc... - zaczęłam - Bla bla bla bla bla bla.... To nie jest istotne. - mówiłam omijając spory kawałek tekstu napisanego na liście. - O jest. Chcemy powiadomić o tym iż Violet Darling w 99,9% jest córką Felixa Montgomerego. - przerwałam.
- Co jest dalej? - spytał Kyle.
- Nie chcę wiedzieć. - szepnęłam znów przenosząc wzrok na list. - Jednakże pokrewieństwo między Kylem Petersem, a Felixem Montgomerym wynosi 0%. - przeczytałam z wielkim uśmiechem na twarzy. Usłyszałam jak Kyle wypuszcza powietrze, które wstrzymywał pewnie od momentu, gdy przeczytałam jego imię.
- No cóż. Cieszę się, że nie musicie kończyć tego wspaniałego związku jednak i tak muszę odnaleźć swojego syna, który gdzieś tam jest i czeka aż przyjdę po niego i dołączę go do grupy. - powiedział ojciec.
- Nie wiem, czy bym chciała by mój brat tu był. - mruknęłam wstając z krzesła. - Podoba mi się to, że tu rządzę.
- Wciąż ty byś tu dowodziła. Nie będę zmieniał przywódcy, a dwóch to za dużo w szczególności, że ty masz mój charakter i zawsze stawiasz na swoim.
- Moge się podjąć tego, że go znajdę, dobrze? - zaproponowałam.
- Nie, jeszcze coś ci się stanie, kochanie. - powiedział Felix, a ja spojrzałam na Kyla.
- Kyle mi pomoże. - powiedziałam, a Kyle szybko spojrzał na mnie.
- T-Tak, oczywiście. - powiedział po chwili.
- Kiedy się urodził nazwaliśmy go Dylan. Myślałem, że zmienił imię dlatego podejrzewałem Kyla. Jest w jego wieku, ma 16 lat.
- Ale ja mam 19. - oburzył się Kyle.
- Spłodziłeś go dwa lata po moim narodzeniu. Szybki jesteś.
- Myślałem, że masz 15 lat, Violet.
- Miałam 15 prawie 3 lata temu. Za kilka dni będę miała osiemnastkę ale to nie ważne. Chodź. - pociągnęłam chłopaka ze sobą z powrotem do naszej sypialni.
- Jestem głodny i zmęczony. - powiedział zamykając drzwi od sypialni.
- Jeśli go znajdziemy kupię ci największą pizzę na świecie. - powiedziałam siadając przy komputerze.
- Jak chcesz go znaleźć? - spytał siadając obok mnie.
- Nie może być na świecie aż tak wiele 16-letnich Dylanów podobnych do mnie. - powiedziałam wystukując wszystko co o nim wiedziałam w Google. - I jest. Dylan Weston, 16. Urodził się na Florydzie ale z jakichś powodów dwa miesiące temu przeprowadził się do LA. Mieszka na Pacific Coast Highway. Po drodze kupimy burgery. Ubieraj się.
***
- To tu? - spytałam, gdy chłopak parkował pod jakimś domem.
- Tak. - zwinął papier od hamburgera w kulkę i wysiadł z samochodu.
Wysiadłam za nim i podeszłam do drzwi po czym do nich zapukałam. 
- Co ty chcesz zrobić? Po prostu wejść i powiedzieć "Hej jestem twoją siostrą, pakuj się jedziesz z nami"? 
- Dokładnie to chcę powiedzieć. - odpowiedziałam, gdy nagle drzwi otworzyła nam trochę niższa ode mnie blondynka. 
- Jesteście znajomymi Dylana? Proszę wejdźcie, Dylan jest na razie pod prysznicem ale za chwile powinien wyjść.
- Nie jesteśmy jego znajomymi ale przyszliśmy do niego. 
- Kim jesteście? - spytała.
- Nazywam się Violet Da... To znaczy Montgomery. 
- Wiedziałam, że kiedyś to się stanie. Źle, że tu wróciłam. Wejdźcie. - powiedziała otwierając szerzej drzwi. 
Weszliśmy do środka i poszliśmy z kobietą do salonu.
- Może poczekajmy na niego. - zaproponowała - Dylan pospiesz się! - krzyknęła. 
- Już idę. - powiedział blondyn zbiegając ze schodów. - Wooo... Biorę prysznic, a ty już sprowadzasz mi tu miss świata. - uśmiechnął się podchodząc do mnie. - Cześć jestem Dylan, piękna. - podał mi dłoń, którą uścisnęłam.
- Uważaj sobie, ona jest moja. - warknął Kyle podchodząc do mnie i obejmując mnie w pasie. 
- Spokojnie. - powiedziałam - Powinieneś usiąść Dylan. - wskazałam na sofę. 
- Pójdę go spakować. - powiedziała jego matka. 
- O co chodzi? - spytał chłopak siadając na sofie i nie odrywając wzroku od mojego biustu. 
- Wiem, że ma fajne cycki ale oczy ma jeszcze lepsze. - powiedział do niego Kyle na co się zaśmiałam, a Dylan podniósł wzrok. 
- Dylan, może w to nie uwierzysz... Ja też w to nie wierzyłam ale to prawda. Tak na prawdę nazywasz się Montgomery.  
- Wiem, to nazwisko mojego ojca. 
- Przynajmniej twoja matka powiedziała ci jak nazywa się twój prawdziwy ojciec. - mruknęłam pociągając nosem. - Jestem jego córką. Nasz ojciec jest tym mordercą, którego szukają w każdym kraju. Ja, Kyle i wielu innych mieszkających w jego domu pomagamy mu w zabijaniu. Przyjechaliśmy zabrać cie do tego domu, bo prędzej czy później cie tu dopadną, a z nami będziesz bezpieczny.
- Super! Jako syn mordercy będę wszystkimi rządził. - ucieszył się wstając z sofy.
- Nieeee... - zaprzeczyłam, a uśmiech zniknął z jego twarzy. - Ja jestem tam przywódcą, a ojciec powiedział, że nikt nie będzie słuchał nowego przywódcy, a dwóch to za dużo, więc będziesz taki jak wszyscy. Będziesz wykonywał moje polecenia. - mruknęłam podkreślając słowo "moje".
- Dobrze... - powiedział ze spuszczoną głową. 
- Uważaj na siebie. - powiedziała jego matka dając mu trzy walizki. 
- Powinniśmy już jechać, Viol. - powiedział Kyle. 
- Tak. - przytaknęłam. 
***
- Synu. - powiedział mój ojciec, gdy Dylan wszedł do środka. 
- T-Tato? - uśmiechnął się szeroko i podbiegł do ojca przytulając się do niego. 
- Jeśli ten gówniarz będzie miał mi rozkazywać to dziękuję. - powiedziała Hayley odkładając gazetę na stół. 
- Spokojnie, stwierdziłem, że Violet jest wspaniałym przywódcą i niech tak zostanie. Chodź Dylanie, pokażę ci twój pokój i oprowadzę po domu.
- Odpowiada ci młodszy braciszek do bawienia? - szepnął mi do ucha Alex. 
- Oczywiście, że mi nie odpowiada ale w końcu i tak Felix by go znalazł. - powiedziała odwracając się do niego tak, że staliśmy teraz twarzą w twarz.
- Moglibyśmy się go pozbyć, a teraz co? - spytał.
- Nie mogłabym zabić własnego brata. - pokręciłam głową.
- Ale byłaś gotowa żyć w patologicznym związku z Kylem, gdyby okazało się, że to twój brat.
- Co to ma wspólnego? Kyla znam od zawsze i kocham go. Nie mogłabym zrezygnować z niego tak z dnia na dzień. 
- Będziesz jeszcze żałować, że nie chcesz się pozbyć maluszka. 
- Co chcesz przez to powiedzieć, Alex? - spytałam.
- Będzie chciał władzy, której pragniesz również ty. Twój braciszek najwidoczniej też na ciebie leci, a jest typem takiego, który przeleciałby własną matkę, gdyby mu się podobała, więc twój chłoptaś go w końcu zabiję. 
- Skąd to możesz wiedzieć? 
- Gdy tu weszliście to widziałem jak młody na ciebie patrzy, a jak Kyle patrzy na niego. Chciałem już podejść do Kyla i uderzyć go by się opamiętał ale szczerze mówiąc chciałem zobaczyć jak się biją. 
- Jesteś wredny. 
- Ale szczery. - uśmiechnął się i odszedł. 
- To wszystko. - Felix powiedział do Dylana, uścisnął go jeszcze raz i wszedł do swojego biura. 
- A więc, siostrzyczko. - usłyszałam zza swoich pleców. 
- Tak? - odwróciłam się do niego.
Był mojego wzrostu, no może o centymetr niższy ale to trudno było stwierdzić przez jego wysoko postawione włosy. 
- Jesteś cholernie seksowna, wiesz? Mam fajny pokój, który mogę ci pokazać, no wiesz. - przygryzł wargę i położył dłonie na moich biodrach. 
- Jesteśmy rodzeństwem, Dylan.
- I co z tego? - oblizał wargi patrząc na mój biust. 
- Jestem o dwa lata starsza i mam chłopaka, no wiesz. 
Nagle poczułam jak ktoś mnie ciągnie za rękę do tyłu. To był Kyle. Odwrócił mnie tak bym była twarzą skierowana do niego i pocałował mnie. Nigdy mnie jeszcze tak nie całował. To był bardzo namiętny pocałunek. Był zazdrosny i chciał pokazać, że tylko on może mnie mieć. Położył dłonie na moich pośladkach i przysunął mnie bliżej siebie. 
- Chciałem tylko by wiedział czyja jesteś ale teraz cholernie się na ciebie napaliłem, więc chodźmy na górę. - szepnął mi do ucha.
- Zgoda. - mruknęłam, a chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do góry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz