czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 28

Szłam długim i jasnym korytarzem. Bałam się, bo mimo dobrej energii, którą było można tu wyczuć było strasznie. Nagle zauważyłam dziewczynę podobną do Sophie. 
- Soph? - podeszłam do niej. 
- Violet? Co ty tu robisz? Jesteś dużo za wcześnie. - powiedziała. 
- Gdzie jesteśmy?
- W niebie. Nie możesz jeszcze umrzeć. Musisz żyć. Masz dla kogo. 
- Jak mogę wrócić?
- Nie miałaś wyboru?
- Jakiego wyboru? 
- Akurat ja nie miałam wyboru, bo mnie pocięli. Ale, kiedy umierasz zadają ci pytanie czy jesteś gotowa na śmierć. 
- Dlaczego więc jestem tutaj. 
- Co ci się stało?
- To znaczy?
- Jak umarłaś?
- Postrzelili mnie. Tutaj. - wskazałam na miejsce, gdzie trafiła kula. 
- Może trochę zaboleć ale tym sposobem trafisz na ziemię. Obudzisz się. Nie będziesz wiedziała gdzie jesteś, więc od razu mówię ci, ze jestes w szpitalu. Przy tobie siedzi Kyle, a za drzwiami czekają osoby, które cierpią, bo cię potrzebują. Zaleczę twoje rany. - powiedziała przykładając dłoń w miejsce rany.
- Stój! - krzyknęła kobieta.
Podeszła do nas wolno i położyła dłoń na ramieniu Sophie.
- Mamo... - przytuliłam ją. 
- Nie zatrzymuj jej. Nie ma czasu! - krzyknęła do niej Soph.
- Jesteś pewna, że chcesz wracać? Jeszcze wiele wycierpisz. Tu będziesz bezpieczna. Na zawsze. - szepnęła mi do ucha.
- Co z ciebie za matka? Chcesz by twoje dziecko było martwe. - Soph wciąż do niej krzyczała.
- Sophie, może ona ma racje. 
- Tam w szpitalu siedzi Kyle. Pomyśl o nim. Pomyśl o tym jak cierpi bez ciebie. 
Obie miały racje. Miałam dla kogo żyć i przez moją śmierć Kyle załamałby się ale z drugiej strony w końcu i tak umrę, a póki będę oddychać będę cierpieć na każdym kroku. 
- Kończy ci się czas, Viol... - Sophie szepnęła chwytając mnie za rękę. 
- Chcę żyć.
- Zacznij myśleć o powrocie tak bardzo mocno, że w końcu się obudzisz. Myśl, że jesteś tam i otwierasz oczy. Wymyśl coś ale pamiętaj o każdym szczególe. 
Zamknęłam oczy i zaczęłam coś wymyślać.
- Nie możesz, Violet! - krzyknęła moja matka. 
- Ugh! - wrzasnęłam. - Czuję się tu jak w jakimś chorym śnie ale nie mogę sie obudzić. Chcę znów położyć się w łóżku i spokojnie iść spać!  Pozwól mi na to!
- Tu będzie ci wystarczająco dobrze. - pogłaskała mnie po policzku na co się wzdrygnęłam. 


w tym samym czasie
Kyle PO'V

- Violet. Rozumiem, ze jesteś leniwa ale obudź się. - jęknąłem. 
Zamknąłem oczy i położyłem głowę na jej brzuchu. Lekarze wciąż kręcili się po sali co strasznie mnie denerwowało. 
Nagle usłyszałem ciche piszczenie. Lekarze podbiegli i kazali mi wyjść. Nie wiedziałem o co chodzi póki nie spojrzałem na EKG. Jej serce nie biło. Próbowali wznowić bicie ale to nic nie dawało. 
- Zgon nastąpił o 14:30. - powiedział jeden z lekarzy do drugiego patrząc na zegarek. 
- Musicie ją ratować. Przecież ona nie umarła. - krzyknąłem do nich. 


- Czas minął - powiedziała matka całując mnie w czoło.
Odeszła kilka kroków ode mnie i przeczesała włosy Sophie.
- Zabiłaś ją. - powiedziała dziewczyna.
- To nie ja ją zabiłam. Zabił ją jej ojciec. - matka starała się udowodnić, że nie jest niczemu winna. 
Zamknęłam oczy i znów zaczęłam wyobrażać sobie, że jestem w szpitalu. Otwieram oczy i widzę nad sobą wielu lekarzy i Kyla. Jestem obolała i nie do końca wiem co się dzieje. Chcę mi się płakać, gdy w końcu odczuwam ból. Chłopak stoi i uśmiecha się do mnie po czym zaczyna mnie całować i przytulać mówiąc jak bardzo mu mnie brakowało. Żyję. 
- Nie możecie jej dać umrzeć. - usłyszałam głos Kyla. 
Na prawdę wróciłam i żyłam. Poruszyłam delikatnie dłonią, a po chwili syknęłam z bólu. 
- Viol. Kochanie. - chłopak podbiegł do mnie i pocałował mnie w dłoń. 
Lekarze od razu też podeszli i zaczęli się przy mnie kręcić. 
- Ile tu jestem? - spytałam cicho przez ból w gardle. 
- 2 tygodnie lub tydzień. nie wiem. Dla mnie to była wieczność. 
- Spałeś w ogóle. - zauważyłam jego zapuchnięte oczy. 
- Starałem się spać chociaż dwie godziny dziennie. Wtedy była tu April. 
- Wiesz, że nie musiałeś.
- Ale chciałem. - uśmiechnął się delikatnie. 
- Musi pan wyjść. Musimy zrobić badania, a ona musi odpocząć. - powiedział jeden z lekarzy. 
- Przyjadę za dwie godziny, ok? 
- Zostań w domu. Odpocznij i przyjedź jutro, ok? 
- No dobra. - powiedział otwierajac drzwi. - Kocham Cię. - uśmiechnął się i wyszedł.


---------

W związku z tym, że trochę pomieszałam z rozdziałami i zamieniłam je kolejnością także 25 był za 26 zamiast odwrotnie, więc zmieniłam to i możecie przeczytać teraz te dwa rozdziały tak jak powinno być.
Postanowiłam również, że posty będą się pojawiać w czwartki chyba, że nabijecie tak wiele wyświetleń jak pod ostatnimi postami (jeden z nich dobił 205 wyświetleń, wow) to będą się ukazywały szybciej ;) 
Do tego to ostatni post w tym roku i chciałabym Wam życzyć by 2016 upłynął tak jak sobie zaplanowaliście. Byście byli cały czas szczęśliwi i by spełniły się Wasze wszystkie marzenia :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz