czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział 35

Usłyszałam pukanie do drzwi. Drzwi się powoli otworzyły i Matt wszedł do środka po czym zajął miejsce obok mnie.
-  Trzymasz się? - objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Już wiem jak było ci ciężko. Przepraszam, że nie starałam się ci pomóc. - oparłam głowę o jego ramię.
- Spokojnie. Ja i Van nie byliśmy tak zżyci.
- Chciałam pochować Van ale kiedy wróciliśmy do magazynu nie było już jej ciała.
- Możemy już o tym nie rozmawiać?
- Przepraszam. - odsunęłam się od niego i usiadłam po turecku.
- Co u ciebie? - położył dłoń na moim udzie.
- W porządku. Bill często do mnie przychodzi i próbuje wyrwać mnie z domu bym kompletnie nie zwariowała.
- To dziwne, że Kyle zginął akurat wtedy, gdy pojawił się Bill, a on teraz cały czas jest przy tobie.
- Co masz na myśli? - zmarszczyłam brwi.
- On go znalazł. Nie wiadomo kto go zabił.
- Bill by tego nie zrobił!
- Dlaczego go bronisz?
- Nie bronię. Nie sądzę by mógł zabić kogoś bliskiego. - skrzyżowałam ręce na piersi.
Nagle po pokoju rozniosło się pukanie do drzwi.
- Proszę. - mruknęłam przysuwając się bliżej do Matta.
Do pokoju wszedł Bill.
- Nie chciałem przeszkadzać.
- Miałem zamiar już wychodzić. - Matt wstał i wyszedł z pokoju po drodze uderzając blondyna w ramię.
- O co mu chodzi? - usiadł na łóżku.
Wzruszyłam ramionami i wstałam po czym podeszłam do toaletki po telefon.
- Potrzebujesz czegoś? - spytałam opierając się o biurko.
- Chciałem ci coś powiedzieć.
- Mów. - nie odrywałam wzroku od ekranu telefonu.
Usłyszałam jak wstaje i idzie w moją stronę.
- Co jest? - podniosłam głowę.
Stał bliżej niż zwykle. Wyciągnął urządzenie z moich rąk i włożył do kieszeni swoich spodni.
- Nic. - wzruszyłam ramionami. - To co chciałeś mi powiedzieć?
- Zrobiłem co chciałaś. - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę łóżka.
- Dużo chcę.
- Pojechałem do rodziców.
- I jak?
Usiadłam po turecku i związałam włosy w kucyk.
- Nie powiedziałem im o Kylu, bo od razu ojciec zaczął krzyczeć, że miał nadzieje, że nigdy nie wrócę, bo nie chcieli mnie. Także było super. - wzruszył ramionami i schował ręce pomiędzy uda.
- Przykro mi. - przytuliłam go.
- Też mi było ale już jest ok. - pogładził mnie po plecach.
- Chcesz porozmawiać?
- O czym? - odsunął się ode mnie.
- Nie wiem. Może coś ci leży na sercu i chcesz to zrzucić.
- Nie ale gdyby coś takiego się znalazło to ci powiem. - uśmiechnął się i położył głowę na moim ramieniu.
Nagle jego telefon zaczął wibrować. Wyciągnął go z kieszeni bluzy i wyszedł z pokoju by odebrać.
Zaczęłam rozglądać się po pokoju. Nagle zobaczyłam kratkę przez którą zawszę wychodziłam na dach. Przyciągnęłam krzesło, otworzyłam otwór w suficie i wyszłam na dach. Poszłam trochę dalej i usiadłam przy krawędzi. Pomyślałam sobie o tym by zsunąć się i spaść na ziemie jednak czyjeś kroki wypędziły ten pomysł z mojej głowy.
- Dobrze się czujesz? Chyba nie chcesz się zabić?
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
- Nie zamknęłaś.
- Bill... Dlaczego cały czas jesteś ze mną. Dlaczego nie zajmujesz się swoim życiem.
- Nie wiem. Lubię z tobą rozmawiać ale jeśli ci przeszkadzam to powiedź.
- Nie. - pokręciłam głową patrząc na moje nogi.
Chłopak usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Wszyscy są teraz dla mnie tacy mili. Starają się mi pomóc.
- To chyba dobrze, nie?
- Ale za jakiś czas będzie już normalnie. Zapomną o mnie.
- Przecież zawsze byłaś najważniejsza w tym domu.
- Ta. - zaśmiałam się. - Zawsze byłam potrzebna, gdy musieliśmy zaplanować wyjazd czy coś takiego. Nawet April nie przychodziła do mnie. Teraz przychodzi codziennie. Wtedy miałam tylko Kyla.
- Wiesz, że ciągle mówiąc o nim, nie zapomnisz?
- Nie chcę zapominać. Kochałam... Kocham go najbardziej na świecie.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że już na zawsze będziesz zakochana  w nim i nie pokochasz nikogo innego.
- Nie wiem. Nie myślę o tym. - westchnęłam.
Wstałam i zaczęłam chodzić w kółko.
- Co ty robisz? Jeszcze zakręci ci się w głowie i spadniesz.
- W sumie to powinnam ci podziękować, nie? Jesteś ze mną i opiekujesz się mną.
- Nie musisz dziękować.
- Nie często dziękuję, więc powinieneś się cieszyć.
Uśmiechnął się lekko i podszedł do mnie.
- Najchętniej zabrałbym cię stąd i wyjechał.
- Najpierw muszę złapać tego, który zabił Kyla.
- Po co? To i tak nie zwróci mu życia.
- Jesteś jego bratem. Myślałam, że też chcesz zemsty.
- Chciałem ale przemyślałem sobie to wszystko. Może nam coś zrobić. To niebezpieczne.
- Wiesz, ze i tak zrobię to co będę chciała?
- Wiesz, że ja w odróżnieniu od Kyla zdołam cię powstrzymać?
- Nie dasz. - zaśmiałam mu się w twarz i ominęłam go.
Zeszłam na dół i położyłam się na łóżku.
- Chcesz coś do picia? - po chwili stał przy mnie.
- Nie. - ziewnęłam. - Ale chodź tu. - poklepałam wolne miejsce obok siebie.
- Moje łózko jest dużo wygodniejsze, więc dzięki.
- Koszmary są jeszcze gorsze. Pamiętasz jak spałam z nogami na twoich kolanach? Wtedy wyspałam się jak jeszcze nigdy.
Wywrócił oczami i położył się obok. Przyciągnął mnie do siebie i okrył nas kołdrą.
- Mam dziś dobry dzień, więc wyświadczę ci tą przysługę. - mruknął delikatnie się uśmiechając.
- Dziękuję. - wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz