czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział 36

Zeszłam powoli po schodach i skierowałam się do kuchni. Usiadłam przy stole pomiędzy Rosie, a April i przetarłam oczy.
- Chcesz naleśniki? - spytał Matt nakładając jedzenie na talerze.
- Nie, dzięki.
- A chociaż kawy? - zaczął podstawiać talerze pod twarze pozostałych.
- Nie chce nic, dzięki. - pokręciłam głową i położyłam głowę na stole.
- Nie wyspałaś się? - Rosie szturchnęła mnie łokciem.
- Wyspałam i to bardzo ale słabo się czuję.
- Co jest? - mówiła biorąc łyk soku pomarańczowego.
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami i wyprostowałam się.
- zabiorę cię dziś na wycieczkę. - po chwili odezwał się Bill.
- Proszę... Nie. - jęknęłam.
- Musisz się ruszyć z domu. - odezwał się Dylan.
- Chodź. - Bill podszedł do mnie, odsunął moje krzesło i pomógł mi wstać.
- Jestem w ubraniach domowych. - spojrzałam na swoje dresy i za dużą bluzę.
- Nic nie szkodzi. - podał mi moje buty po czym sam zaczął zakładać swoje.
Westchnęłam i włożyłam buty po czym przeczesałam włosy. Blondyn uśmiechnął się do mnie i chwycił mnie za rękę. Poszliśmy do auta, otworzył mi drzwi i zapiął pas, a następnie zajął miejsce kierowcy i odpalił silnik.
- To... Gdzie jedziemy? - pokręciłam głową.
- Niespodzianka.
- Znamy się już jakiś miesiąc z dniami, więc powinieneś wiedzieć, że nienawidzę niespodzianek.
- Przestań. Każdy lubi niespodzianki.
- Nie, ja nie.
- Czas to zmienić. - położył dłoń na moim udzie i pokazał mi język.
Przez resztę drogi siedzieliśmy w ciszy. Po kilkudziesięciu minutach zaparkował w lesie.
Jednocześnie wyszliśmy z samochodu.
- Idziemy myśleć? - spytałam. - Zaraz będzie padało.
- I co z tego? - zmarszczył brwi i ruszył w kierunku kamienia.
Stałam oparta o samochód przez kilka minut póki nie zaczęło mi się nudzić i pobiegłam do niego.
Leżał na głazie patrząc w niebo. Podeszłam bliżej, usiadłam na nim okrakiem i przytuliłam się.
- Co jest?
- Zimno mi.
- To mogłaś zabrać kurtkę. Wiesz jaka jesteś ciężka? - usiadł przez co nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
- Chciałam się przytulić. - zrobiłam smutną minę i poczułam krople deszczu na swoim ramieniu.
Chłopak delikatnie się uśmiechnął i odgarnął włosy z mojej twarzy.
- Możemy wracać? Będę chora. - mruknęłam marszcząc brwi, gdy zaczęło padać mocniej.
Nie odezwał się. Patrzył na mnie z tym swoim głupim uśmieszkiem.
- Jeśli zrobię coś głupiego, nie będziesz na mnie zła? - spytał.
- Zależy jak głupiego.
Chwycił moją twarz i pocałował mnie. Poczułam dziwnie przyjemne uczucie w brzuchu jednak odsunęłam się od niego i wstałam z jego kolan.
- Przepraszam, Violet. To było bardzo głupie, wiem.
- Nie, Bill. Nie jestem zła. Po prostu to jeszcze za wcześnie. Wiem, że Kyle nie żyje już od prawie dwóch miesięcy ale nie czuję, że jestem gotowa na nowy związek.
- Wracajmy już. - wstał, ominął mnie i poszedł do auta.

Przez całą drogę powrotną siedzieliśmy w ciszy. Kilka razy widziałam jak zbiera się do tego by coś powiedzieć jednak nie odezwał się. Po powrocie poszedł do swojego pokoju. Usiadłam w salonie i zaczęłam myśleć nad tym wszystkim. Po kilku minutach wstałam i pobiegłam do pokoju Billa. Zapukałam dwa razy i weszłam do środka. Leżał na łóżku z twarzą w poduszce. Powoli podeszłam do niego i przytuliłam go.
- To było strasznie głupie, wiem.
- Daj spokój.
- Nawet gdybyś była gotowa nie chciałabyś się ze mną umawiać. Przecież jest tylu fajnych gości. Nie wiem co mogłem sobie pomyśleć.
- Ten pocałunek... Skłamałabym gdybym powiedziała, że mi się nie podobał i że nic nie poczułam. Poczułam to co podczas pierwszego pocałunku z Kylem, a coś czego nie poczułam, gdy całowałam innych facetów. Tylko, że przy tobie to uczucie było większe, bardziej odczuwalne, przy nim było słabe.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spojrzał na mnie.
- Że mogłabym się w tobie zakochać.
- A jeśli nigdy nie będziesz gotowa?
- Przestań pieprzyć, Peters. - zmarszczyłam brwi nachylając się nad nim i delikatnie go całując w czoło.
- Jestem złym gościem, Violet. Nie wiem czy byś sobie ze mną poradziła. Moje życie jest jeszcze bardziej pojebane niż twoje.
- Wszyscy jesteśmy źli. Zabijamy ludzi.
- Nie wiesz wszystkiego.
- Oh, już wiem. Jesteś okropnym mordercą, który zabił kobietę w ósmym tygodniu ciąży po czym wymordował całą jej rodzinę, zgadłam?
- Byłaś blisko. - zaśmiał się poprawiając włosy.
Wstałam i zaczęłam tańczyć przed nim.
- Violet, wszystko ok?
- He is a loser, he's a bum, bum, bum. He lies, he bluffs, he's unreliable. He is a sucker with a gun, gun, gun, gun. - zaczęłam śpiewać.
- Kompletnie zwariowałaś? Co ty robisz?
- But mama I'm in love with a criminal and this type of love isn't rational, it's physical. - kontynuowałam podchodząc do niego i ciągnąc go za ręce tak by wstał. - Dawaj. Napewno znasz tą piosenkę.
- Nie znać piosenki Britney to tak jak tańczyć nie mając nóg.
- Jesteś wrednym dupkiem.
- All reason aside, I just can't deny, love the guy. - zanucił przyciągając mnie bliżej.
- Masz głos.
- Ty też. Matt, Spenc i pozostali też mają głos.
- Wiesz o co mi chodzi, głupku.
- Nie chciałem się chwalić ale cóż, ma się ten talent. - poprawił włosy wywracając oczami.
- Kyle strasznie fałszował ale uwielbiałam z nim śpiewać.
- Przestań pieprzyć, Darling. - podniósł mój podbródek i zbliżył swoje usta do moich.
Do pokoju weszła Hayley.
- Nie chce wam przeszkadzać ale jedziemy. - powiedziała najpoważniej jak tylko potrafiła.
Odchrząknęłam odchodząc od blondyna i poprawiając koszulkę i włosy.
- Gdzie jedziemy?
- Felix powiedział tylko, że jakieś magazyny, nic więcej nie wiem.
- Zaraz będziemy. - dziewczyna odeszła.
Poczułam ciepły oddech Billa na karku.
- To może poczekać.
- Nie, Bill, to co robimy nie jest odpowiednie. Nie jestem gotowa na związek, zrozum to.
Zbiegłam po schodach na dół i stanęłam obok Matta, który rozmawiał z Dylanem.
- Możemy ruszać. - pokiwałam głową.



Trzasnęłam drzwiami od samochodu i spojrzałam czy mój pistolet jest na miejscu.
- Wchodzimy i sprawdzamy czy jest czysto. - związałam włosy.
- A co potem? - Bill stanął obok mnie.
- Spróbujemy przeżyć. - spojrzałam na niego i wzruszyłam ramionami. - Idziemy. - krzyknęłam do pozostałych.
Otworzyliśmy drzwi od jednego z magazynów i wbiegliśmy do środka.
- Pusto. - krzyknął Matt rozglądając się.
Po pomieszczeniu rozniósł się dym.


-----------------------------

Mam taką małą informacje. Oficjalnie ruszyłam z nowym opowiadaniem i serdecznie zapraszam do czytania. Mam nadzieję, że się spodoba. Oczywiście nie zaniedbam tego American Psychopath, bo jest moim pierwszym opowiadaniem, który ma tyle wyświetleń za które oczywiście Wam bardzo dziękuję :) Posty tu będą pojawiały się co czwartek - czyli bez zmian - a tam co piątek. Miłego czytania i do kolejnego rozdziału.
Link do bloga - http://photographfanfiction.blogspot.com/2016/02/rozdzia-1.html
Nie jest jeszcze tak rozwinięty jak ten. Nie ma szablonu ani zwiastunu ale wszystko w swoim czasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz